Sławek 'Steve' Purol, aka Seiken

Ciężko jest pisać o sobie, ale sprobuję..........

godność - Sławek "Steve" Purol, aka Seiken
miejsce zamieszkania - Mississauga (niedaleko Toronto), ale duszą i sercem Gdańszczanin!
wiek - czterdzieści i cztery
status - informatyk w średniej wielkości firmie i na pół etatu konsultant dla "służb mundurowych"
ulubiony trunek - nie ukrywam, że lubię........whisky Jameson, piwo Żywiec i Smithwicks oraz dużo, dużo wina z ukierunkowaniem na Chile
ulubiona potrawa - stek oczywiście (trzymany w sekretnej marynacie przez 24 godziny)
nałogi nie do ukrycia - cygara (2 sztuki na tydzień - Arturo Fuente, Monte Christo # 4, Cohiba Esplendido) i............śpię z pistoletem.
zainteresowania - MMA i BJJ, broń palna i związane z tym pochodne, walka nożem, audofilstwo i muzyka oczywiście (wszystko oprócz RAP i disco-pop ), książki, nurkowanie, narty, snowboarding, wędkarstwo i oczywiście samotna włóczęga po północnej Kanadzie. OK, przyznam się - lubię też gotować i robić w ogrodzie wokół domu.
kontakt - PW na www.knives.pl

{mosimage thumbs=0} Robienie noży niejako musiało być następstwem tego czym się zajmuję przez ponad 35 lat mojego życia czyli Sztukami Walki.
Nóż jako broń chodził za mną od około 20 lat, przy okazji treningów tej broni w różnorakich szkołach. Chyba w połowie 2004 roku, po 15 letnim, przejściowym okresie kolekcjonerskim decyzja zapadła - czas spróbować zrobić coś samemu. Muszę powiedzieć, że duży na to wpływ mial kontakt z moim forumowym mistrzem Bodo i pierwsze dzieła Sabertooth. Początki były różne, ale później wciągałem się już coraz bardziej i do tej pory mam na końcie około 70 sztuk. Niestety ani jedna sztuka nie została w domu, tak więc warsztatu nie mogę jeszcze zamknąć.
Muszę powiedzieć, że robienie noży to dla mnie tylko zabawa i znakomity relaks, próba zrobienia serii noży zakończyła się nie tyle fiaskiem biznesowym, ale i porażką mentalna. Po chyba 8 sztuce nie mogłem na to już patrzeć. Tak więc robienie noży będzie dla mnie tylko i wyłącznie hobby, nic ponadto.
Moi niedościgli guru to Brend i Randall, ale to nie ta półka, więc na razie to tylko guru. Obecnie w tym co robię wzoruję się przede wszystkim na Lovelessie i większość noży to jego wariacje. Chyba też, niejako podświadomie, coś tam jest z Rinaldiego.
Większość noży robię bez projektowania, "z glowy", rysując na płaskowniku plus-minus to co ma powstać, a resztę robiąc z marszu na szlifierce. Projekty na zamówienie rozrysowuję na 2mm plastiku i wykonuję z tego szablon.
Robiąc każdy następny nóż staram się by było w nim coś czego nie było w poprzednich. Jest to dla mnie ciągła nauka, a jednocześnie wyzwanie - czy jest to nowy szlif, czy inne mocowanie gardy.
Osobiście preferuję fightery czy ogólnie małe EDC, ale najbardziej lubię robić full tang skinnery z gardą, jest to najwieksze wyzwanie dla mnie. Potrzeba na to dużo więcej czasu, doświadczenia i cierpliwości niż przy innych modelach. Przez mój warsztat przeszło już prawie wszystko - od skinnerów, fighterów, małych EDC, po balisongi i noże kuchenne. Mam za sobą tez próby z folderami i wariacje na "kits" folderach.
Co mam w warsztacie - mała szlifierka taśmowa (niestety ciągle płacze po stracie mojej KMG), kątowa, wiertarka pionowa, flex-grinder Foreedom, 2 imadła i masa różnych pilników, młotków i innego cholerstwa, mniej lub bardziej przydatnego. Jest też piła włosowa (ledwo dyszy) i mała prasa do robienia kydexu.
Brak warunków zmusza mnie do hartowania u fachowców (Jeff Diotte, A&M ) i już chyba tak zostanie. Preferuje poziom 57 - 59 HRC, jest to dla mnie optimum pomiędzy trzymaniem ostrości i łatwością ostrzenia.
Stal, w której pracuję jest bardzo różnorodna, mam próby od s30v, poprzez 440C, ATS34 do 01. Niestety - ekspansja ekonomiczna "kraju środka" poważnie zachwiała rynkiem stali wysokogatunkowych dla takich minimalistów jak ja, a i ceny poszły strasznie w górę. Tak więc przyszlość widzę w stalach ze średniej półki.
Okładziny to również różnorodność. Lubię robić w drewnie stabilizowanym i na bieząco kupuję co ciekawsze okazy na rynku. Jest też G10, różne rodzaje micarty i carbon fiber.
Co na przyszłość - muszę, definitywnie muszę się zebrać i dokończyć 2 bowie, które ciągną się za mną od miesięcy i zakrecić się solidniej wokół folderów. Poważniejsza sprawa to szlifierka i tu ostatecznie muszę się na coś zdecydować na wiosnę. Bez tego nie dam rady przeskoczyć na następny stopień knifemakingu. Moim niespełnionym marzeniem jest też mała kuźnia, ale brak warunków powoduje, że będzie to chyba tylko marzenie.

Zainteresowanych zapraszamy do dyskusji na forum

{mospagebreak}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

{mosimage thumbs=0}

Posted in Knifemakers on lut 20, 2006