godność - Piotr Jakubiec
miejsce zamieszkania - Warszawa
wiek - urodzil sie 6-6-1966 (hmm...)
ulubiony trunek - Glenfiddich, no i „czasem” Maximus
ulubiona potrawa - Zdecydowanie mięsożerca, choć i rybą nie gardzi, a i jakaś zielenina jest czasem wskazana (byle nie za często)
zainteresowania - wędka i włóczęgostwo
status- ?
kontakt - ?
A teraz oddajmy glos Piotrowi :
Kubek, Piotr Jakubiec, z wykształcenia mechanik obróbki skrawaniem, ale tylko przez rok pracowałem w zawodzie. Potem było różnie - wojsko, MZK, Baltona, MSZ, Rolmex i jeszcze parę innych firm.
Z zamiłowania, wędkarz-włóczykij i jako taki użytkownik noży. W zasadzie, to noże były w moim kręgu zainteresowań znacznie wcześniej niż wędka i włóczęgostwo. Zaczęło się to około 4 klasy szkoły podstawowej, kiedy to każdy zdrowy na ciele i umyśle chłopak czytał (lub powinien przeczytać) książki opisujące wspaniałe przygody Tomka Wilmowskiego. Od tego czasu tkwi we mnie przekonanie, że każdy prawdziwy mężczyzna powinien posiadać i umieć posługiwać się sztucerem i nożem. Oczywiście natychmiast zacząłem zbierać kasę, skrycie i w wielkiej tajemnicy, bo wiedziałem już, że rodzice nie będą zachwyceni pomysłem kupna noża dla 11 letniego chłopaka. Rozumiem ich teraz, bo sam bałbym się dać dziecku nóż do ręki, tym bardziej, że owe dziecko nie miało pojęcia, do czego nóż służy, ani jak to zrobić, żeby sobie krzywdy nie zrobić. Nóż owy, okazał się być straszliwym badziewiem i już po kilku dniach klinga pożegnała się z rękojeścią. To był impuls do rozpoczęcia poszukiwań noża idealnego, takiego, który jest wykonany z bardzo dobrych materiałów, precyzyjnie i solidnie, jednocześnie ceną nie straszy. Poszukiwania te trwają do dziś i nie sądzę, by miały zakończyć się sukcesem, w przewidywalnej przyszłości.
To właśnie brak możliwości kupienia idealnego noża skłonił mnie do wykonania noża we własnym zakresie. Oczywiście pierwsze próby były wielce niezdarne i wyniki moich wysiłków nie nadawały się by pokazać je komukolwiek, kto miał choćby blade pojęcie o białej broni. Te pierwsze próby zostały z czasem przerobione na podkładki, ograniczniki, rysiki i inny szpej warsztatowy. Z czasem jednak, moje nieudolne wynalazki zaczęły, choć z grubsza przypominać noże i nadszedł ten dzień, gdy odważyłem się pokazać jeden z moich wyrobów publicznie.
To było w kwietniu 2005, czyli jeszcze rok nie minął, a na moim kącie przybyło parę innych prac, część zrobionych dla siebie, a część na zamówienie i wedle wymagań klienta.
Drugim moim nożem był Arch.
Testowałem tym nożem kontrowersyjny kształt rękojeści. Zostało mi to zresztą wytknięte, gdy pokazałem nóż na forum, mnie jednak ten pomysł podpasował i gdy znalazł się chętny na zakup Archa, zrobiłem podobny dla siebie i do kompletu nożyk dla mojej żony.
Od kilku miesięcy jestem bezrobotny i wymyśliłem sobie, że połączę przyjemne z pożytecznym, zarabiając na utrzymanie robieniem noży na zamówienie (na razie kiepsko to wychodzi).
W mojej głowie pomysł goni za pomysłem, jednak ze względu na bardzo mizerny warsztat (blat kuchenny) i moce przerobowe, na chwilę obecną pomysły pozostają pomysłami tylko, bo każdą chwilę poświęcam na wykonanie „customów”.
Wielu moich kolegów „po pilniku” robi noże własnego projektu i sprzedaje gotowy wyrób. Ja wybrałem inną drogę i staram się zawsze najpierw dojść z klientem do porozumienia i wiedzieć, jakiego noża klient oczekuje. Bardzo często robię z rysunku.
Wszystkie noże wykonane w moim warsztaciku są robione w 100% ręcznie. Jedynym elektronarzędziem, jakiego używam jest wiertarka, którą wiercę otwory i poleruję klingi.
Moje noże są zwykle polerowane, ponieważ zwiększa to odporność na korozję, w przypadku stali D2, która jest moim ulubionym materiałem. D2, dlatego, że uzyskuje optymalną dla mnie twardość 60HRC, jest stosunkowo łatwo dostępna i nie mam problemów ze znalezieniem fachowca, który podejmie się hartowania. Hartowanie wykonuje dla mnie warszawska fabryka VIS, firma z wieloletnią tradycją i zasłużoną renomą.
Nóż jest dla mnie narzędziem tnącym. Nie łomem i nie dzidą. Nie służy do wbijania i podważania, tylko do cięcia. Nie znaczy to jednak, że ostry czubek jest w nożu zbędny. To taka moja prywatna definicja.
Posted in Knifemakers on sty 31, 2006