LionSteel - OPERA 8801 CB
Mamy najczęściej w kieszeniach noże rodem z USA, chociaż często na ostrzach mamy napis CHINA. Mamy francuskiego Opinela, szwajcarski scyzoryk, skandynawskie pukko i może jeszcze kilka europejskich produktów. W naszym kraju mało znanym rynkiem jest rynek włoski. W sumie poza Extrema Ratio, większość kolekcjonerów nie zna innych produktów wytwarzanych we Włoszech. A szkoda. Dlatego z tym większą radością zabrałem się za opisanie poniższego noża.Jedną z włoskich firm jest LionSteel. Firma założona w 1969 roku przez Gino Pauletta. Na początku firma zajmowała się tylko wykonywaniem sztućców. Kilka lat później, gdy towarzyszką życia Gino została Cesarina Bazzi, firma zaczęła projektować noże składane. Ta powstała marka LionSteel.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych, firma poczyniła krok ku jakości i zainwestowała w obrabiarki cyfrowe, co pozwoliło na wysokie umieszczenia poprzeczki zarówno w jakości jak i w charakterze produktów. W chwili obecnej firma liczy piętnastu pracowników, a jej produkty sprzedawane są na całym świecie. Właściciele firmy LionSteel mają nadzieję, iż ich produkty wpisują się w hasło Made in Italy, pokazując tym samym swą wagę i godność włoskiego zmysłu projektowania i wyczucia smaku.
W ofercie firmy znajdziemy w chwili obecnej sporo ciekawych projektów, które zadowolą gusta każdego, zarówno pod względem samego projektu, jak i użytych materiałów. Gama materiałów używana do produkcji noży jest na tyle szeroka, iż każdy znajdzie dla siebie produkt, który spełni jego oczekiwania.
Była kiedyś na forum rozmowa o tym, iż niektóre noże otrzymaliśmy od swojego ojca, tudzież dziadka. Zastanawialiśmy się, jakie noże chcielibyśmy zostawić po sobie naszym dzieciom, albo wnukom. Z takimi właśnie myślami zacząłem przyglądać się produktom firmy LionSteel. Seria Opera zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie i w niej utknąłem na dłużej. Każdy nóż z tej serii, to jakby podróż w czasy naszych dziadków, a zarazem obcowanie z nowoczesną technologią, nowoczesnymi materiałami. Połączenie starego i nowego.... Prawda, że brzmi to ciekawie? Właśnie nóż z serii Opera postanowiłem podarować kiedyś mojej córce, albo wnukowi, jeżeli takiego dożyję. Moja córka zawsze kojarzyła mnie z nożami, znając moje zamiłowanie do nich. Wie, jak wiele dla mnie znaczy piękno noża, jego użytkowość. Mam nadzieję, iż ten nóż będzie kiedyś piękną pamiątką, a zarazem czymś, co trzymane w skrzynce z rodzinnymi pamiątkami, za kilkadziesiąt lat nadal będzie przypominało ojca, tudzież dziadka.
Model który wybrałem, oznaczony jest numerem 8801 CB. Trochę bezdusznie, ale w jakiś sposób noże trzeba oznaczać, a przy ilości, jakie wykonuje firma LionSteel, ciężko byłoby każdemu produktowi nadawać osobną nazwę. Nóż otrzymujemy w schludnym kartoniku, kolorem nawiązującym do ekologicznych klimatów. W środku znajdujemy nóż, skórzane etui na pasek i certyfikat potwierdzający autentyczność noża.
Pierwsze wyjęcie noża z etui i wręcz z drżeniem rąk zaczynam go oglądać. Pierwsze, co oczywiście rzuca się w oczy, to drewniane okładziny z drewna, cocobolo na rękojeści. Stosunkowo głęboki, czerwony odcień drewna, w połączeniu z ciemnym rysunkiem słojów wygląda dostojnie i kojarzy się z gabinetem, zapachem fajki i wytartą poręczą ulubionego fotela. Ale oglądajmy nóż dalej.
Drewniane okładziny są uzupełnieniem ramy noża, wykonanej z aluminium i anodyzowane na czarny, matowy kolor. Z czasem anodyzacja będzie się ścierać, dodając nożowi patyny czasu. Moje palce przesuwają się po frezowanych elementach rękojeści, czując zamysł projektanta. Aluminiowa część wokół osi głównej noża jest ciekawie wyprofilowana i widać, iż dla osoby projektującej nóż liczyła się zarówno ergonomia jak i wygląd. Eleganckie wykończenie krawędzi, dokładne frezowania i spasowanie elementów aluminiowych z drewnem daje nam rękojeść z jednej strony trącającą dawnymi czasami, a z drugiej nowoczesną, a zarazem bardzo użytkową.
Cała rękojeść skręcana jest trzema śrubami (w tym śrubą osi głównej). Nie lubię, gdy na powierzchni rękojeści mamy kilka śrub za dużo, gdyż obniża to w moim mniemaniu estetykę noża. A tutaj jest tak, jak powinno być. Jedna duża śruba na osi i dwie małe śrubki na rękojeści. Nic dodać, nic ująć.
Na końcu rękojeści nie ma klasycznego otworu na linkę czy rzemień. Jest za to ciekawie zaprojektowany element, stanowiący integralną część rękojeści i wpisujący się w jego wygląd lepiej, niż wywiercona na wskroś dziura. Wygląda to elegancko, co przy doskonałym spełnianiu swojego zadania daje tym bardziej większą radość. Szkoda, iż firma LionSteel nie dokłada od razu rzemyczka do noża, tak jak mamy to w nożu Sebenza z dodaną linką, czy też Lochsa ze skórzanym chwostem.
Patrząc na nóż z góry, bardzo estetycznie wygląda połączenie srebrnego spacera, czarnej ramy i drewna cocobolo. Wszystko zgrywa się elegancko i mile łechce poczucie estetyki.
Pora na otwarcie ostrza. Na ostrzu nie ma żadnego kołka, dziury, dysku, ba... nie ma nawet wcięcia na paznokieć. Trzeba trzymać rękojeść jedną ręką, a drugą chwycić za górną krawędź ostrza i otworzyć nóż. Żadnego gówniarskiego strzelania z nadgarstka, żadnych megasztuczek z prędkością otwierania. Po prostu zwykłe otwarcie zwykłego noża, żeby sobie chociażby obrać jabłuszko. Nie ukrywam, iż ten sposób otwierania bardzo mi się spodobał. W zalewie pseudotaktycznych noży, nóż otwierany klasycznie staje się miłą odmianą. Taki sposób otwierania mi bardziej kojarzy się właśnie z dziadkowym scyzorykiem, niż frezowany kołek, dodatkowo wspomagany sprężyną. Klasycznie, bez większego oporu, z przyjemnością otwieram mój nóż.
Ostrze nie jest wielkie, tak samo jak cały nóż zresztą. Stal ostrza to raptem 440C. Jak dla mnie i dla wielu innych stal wspaniale spełniająca swoją rolę na ostrzu. Nie potrzeba nowoczesnych stali, które wymagają zaawansowanych ostrzałek, gdy wystarczy prosta stal i kawałek kamienia do ostrzenia. Inna sprawa, iż użyta w tym folderze stal wpisuje się w swoje miejsce lepiej, niż byłaby to s30v, chociaż jeszcze lepiej wpisywałaby się jakaś węglówka. Ostrze ma szlif wklęsły, poprowadzony ciut wyżej niż 3/4 ostrza. Ot, brzytwa kieszonkowa w sumie. Nie ma tutaj miejsca zostawianego często na oznaczenia stali, firmę itp. oznaczenia, które w tym wypadku zostały naniesione na wolny kawałek nad rozpoczęciem szlifu i na ostrze. Nie jest to może szczyt radości taki napis na ostrzu, dlatego mam nadzieję, iż z czasem się zetrze po prostu. Inna sprawa, iż nie zostawiając miejsca na tekst, mamy dzięki temu zawsze dłuższą krawędź tnącą.
Szlif położony bardzo starannie i nie ma tutaj miejsca na jakieś uchybienia. Sama krawędź tnąca równa, chociaż z jednej strony widać, iż osobie wykonującej ten nieprosty jednak zabieg, troszeczkę zadrżała ręka i kt z 1 mm przechodzi w 1,5 mm. Nie jest to może wielka różnica, ale jest, więc warto o niej wspomnieć. Oczywiście nie ma to żadnego znaczenia przy pracy.
Na grzbiecie ostrza znajdziemy delikatne nacięcia pod kciuk, które po otwarciu ostrza łączą się z nacięciami na spacerze rękojeści. Nacięcia są bardzo delikatne, nie wywołują dyskomfortu, ale też nie będą pewnie trzymać kciuka przy wbijaniu ostrza w stalową beczkę, (kto by chciał wbijać taki nóż w stalową beczkę...).
Blokada to klasyczny, a zarazem pięknie wpisujący się w charakter noża backlock. Po otwarciu noża nie występuje bladeplay ani poziomy, ani pionowy, co świadczy o dobrym spasowaniu elementów. Blokada zapada pewnie i nic nie wskazuje na to, iż może zawieść w nieoczekiwanym momencie. Do zwolnienia blokady musimy przyłożyć trochę siły, także czuć jak trzyma sprężyna. W sumie nie wyobrażam sobie innej blokady w tym nożu.
Do noża w komplecie otrzymujemy skórzane etui, do noszenia na pasku. Cóż, jako iż przyzwyczajony jestem, iż skóra użyta na pochwę do noża ma, co najmniej 2 mm, lekka i cieniutka pochewką, jaką otrzymujemy trochę mnie zdziwiła. Prosta, wręcz siermiężna, zszyta pojedynczym szwem, jakoś nie przypadła mi do gustu na dzień dobry. Ale moje negatywne wrażenie została rozwiane, gdy zacząłem pochewkę nosić na pasku. Chociaż co by nie spojrzeć, pochewka nie stanowi atrakcyjnego uzupełnienia noża. Nóż po włożeniu do pochewki ginie w niej cały i tutaj właśnie przydałby się skórzany chwościk, albo kawałek linki, żeby łatwiej było go z pochewki wyciągać. Jednak wyjmowanie noża palcami chwytając za końcówkę rękojeści nie jest wielkim wyzwaniem i sądzę, iż nie byłoby to problemem dla kogokolwiek.
Na szczęście nóż nie ma klipsa. Klips mi się zawsze będzie kojarzył z długopisem i dlatego postrzegam go jako dość nowy wynalazek, w tym wypadku niepasujący do ogólnego charakteru noża. Poza tym, klips wymagałby dodatkowych otworów w rękojeści, śrubek itp. co w tym modelu mogłoby by popsuć czystą i klasyczną linię. Owszem, lubię noże z klipsem, ale często drażnią mnie te śruby trzymające klipsa, które ni jak nie wpisują mi się w wygląd noża. Także nóż nosimy w dołączonym etui, bądź w zamówionym skórzanym etui z grubej skóry, albo... luzem w kieszeni. Jejku, ile frajdy sprawia włożenie ręki do kieszeni i wyczucie kształtu noża spoczywającego w niej. Nawet, gdy kosztuje nas to wydmuchiwanie, co jakiś czas paproszków, które uparcie wchodzą między okładziny, albo złośliwie starają się zablokować blokadę ostrza.
Jak nóż leży w dłoni? Otóż w moim przypadku cztery palce mieszczą się na rękojeści, a kciuk odruchowo układa się na grzbiecie. Nie jest to wielki nóż, więc osoby z dużymi dłońmi mogą czuć dyskomfort w używaniu noża. Jak przyjrzymy się dokładnie nożykowi zauważymy, iż dzięki brakowi kołka, klipsa, czy też jakiemuś dziwnemu profilowaniu, nóż jest gotowy do używania przez osoby prawo i lewo ręczne. To całkiem sympatyczny plus dla noża.
Nóż podoba się osobom, które nie są wielkimi pasjonatami noża. Najczęściej podoba się drewno na rękojeści, ale podoba się również prostota otwierania i łatwa w obsłudze blokada. Inna sprawa, iż większość po wzięciu noża do ręki dostrzegała w nim przede wszystkim elegancki charakter, wpisujący nóż w grupę noży "garniturowych".
Właśnie słowo "garniturowy" doskonale pasuje do tego noża. Materiały i czystość linii pozwala go postrzegać jako idealny nóż, na co dzień, zarówno do noszenia w zwykłych spodniach, jak w właśnie jako ozdoba, a zarazem narzędzie przy garniturze. Jednocześnie ograniczony zakres możliwości użycia noża nadaje mu unikalną formę bibelotu, a nie konia roboczego, który wyjęty z kieszeni sieje popłoch w otoczeniu. Bo co właściwie można takim nożykiem zrobić?
Opera 8801 CB to nie jest demon mocy i siły, więc odpadają prace, w których potrzebne jest mocne i wytrzymałem ostrze. Bardziej należy go postrzegać jako delikatny scyzoryk, przed którym stawiane są takie zadania, jak otwarcie listu, przecięcie sznurka na paczce, (kto dzisiaj używa sznurków do paczek), tudzież przycięcia wiszącej nitki z garderoby. Oczywiście bez problemu przygotujemy nim posiłek w pracy, gdzie przekrojenie bułki, smarowanie masłem nie będzie stanowiło problemu. Pokrojenie w plasterki wędliny, obranie jabłka, pokrojenie w kostkę cebuli, czyli wszystko to, co można zrobić w prostej kuchni przy szykowaniu kanapek. Poza tym, przecinanie folii zabezpieczającej opakowania, otwieranie kartoników, przycięcie papieru, zdjęcie izolacji z przewodu, wyczyszczenie paznokcie, wystruganie wykałaczki, czy naostrzenie ołówka. Oczywiście bez problemu również wytniemy i zaostrzymy legendarny już kijek do kiełbasy na ognisko... Nie będę tutaj pisał o kopaniu nożem w ziemi, próbach rąbania, czy też podważaniu nim czegokolwiek, bo nie jest to zdecydowanie nóż do takich zadań.
W sumie jak tak uczciwie popatrzeć, można tym nożem zrobić prawie wszystko to, co wykonujemy w mieście innymi noszonymi folderami, z tym, że tutaj nóż ma śliczny wygląd, nie stanowiąc połączenia plastiku, gumy, stali i teflonu. Oczywiście są gusta i guściki...
Jak sprawuje się hartowana we włoskim ogniu stal 440C. Otóż przy zadaniach, jakie stawiałem nożykowi, jego ostrość dość długo utrzymywała się na przyzwoitym poziomie. Owszem, czuć jak się tępi, zwłaszcza, gdy bawimy się w przecinanie kartek, bo nie ma bardziej poważnego zadania dla noża i testu, jak przecinanie kartek. Więc gdy po dwóch tygodniach noszenia i używania nie chciał mi swobodnie przeciąć kartki. Na stół powędrowała lidlowska ostrzałka i dosłownie po kilku ruchach na najbardziej drobnej gradacji, nóż zyskał fabryczną ostrość. Nie, nie goli, bo do golenia mam jednorazowe maszynki. Wystarczy, że znów swobodnie tnie kartki w locie.
Komu mogę ten nóż polecić? Każdej osobie, która ceni sobie piękny wygląd noża, a ma na tą chwilę dość syntetyków na rękojeściach, czy też nowoczesnych, ale dość trudno ostrzących się stali. Nożyk doceni każdy, kto lubi drewno i klasyczny wygląd, a zarazem polubi noszenie nożyka w kieszeni, tudzież w dołączonym etui, albo ręcznie wykonanym etui z grubej skóry. Używany do codziennych prac, jakie stawia przed nami życie, z czasem może stać się nieodłącznym kompanem, a za kilkadziesiąt lat, przedmiotem, który z szybszym biciem serca przekażemy naszemu wnukowi...
Technikalia.
Długość zamkniętego: 102 mm
Długość otwartego: 175 mm
Grubość ostrza: 3 mm
Stal: 440 C
Blokada: backlock
Rama: aluminium anodyzowane
Okładziny: cocobolo
I tradycyjnie garść zdjęć.
Posted in Recenzje on lis 28, 2009