Helle Jegermester

Nóż wykonany został przez norweską firmę Helle, mająca za sobą prawie sto lat tradycji w produkcji noży. Co ciekawe, do dzisiaj podstawą w produkcji tych noży jest praca ręczna, co pozwala na utrzymanie jakości produktów. W ofercie firmy nie znajdziemy nowości w kwestii używanych materiałów, gdyż Helle od lat produkuje swoje noże z dwóch rodzajów stali - laminatu oraz Sandvik 12C27, a do tego wykończenie w drewnie, głównie brzoza, buk, korek oraz poroże jelenia. Do tego prosta, skórzana pochwa i tak właśnie powstaje klasyczny skandynawski nóż.

Helle Jegermester


Helle Jegermester jest dużym nożem. Całkowita długość to 245 milimetrów, z czego 135 milimetrów przypada na klingę, a 110 milimetrów stanowi rękojeść.
Ostrze w tym wypadku wykonane zostało z nierdzewnej stali Sandvik 12C27 hartowanej do 59 Hrc. Wysokość ostrze to 28 milimetrów. Nie ma co tutaj ukrywać, ostrze naprawdę robi wrażenie swoimi rozmiarami. Jedynie jego grubość zaskakuje, gdyż jest to raptem dwa milimetry... Co wiecej, mierząc suwmiarką momentami nie ma nawet 2 milimetrów... Biorąc pod uwagę wielkość głowni, to jest to jednak jakoś tak mało... ale o tym później. Szlif nie jest za wysoki i ma około 4 milimetrów. Wyprowadzony jak to w większości skandynawów, na zero. Tak, tu trzeba przyznać, iż ostrość głowni potrafi mile zaskoczyć. Już po wyjęciu z pudełka ma się wrażenie, iż trzyma się w dłoni brzytwę, a po zabawie z papierem, nabiera się do tej brzytwy sporego szacunku.
Bardzo podoba mi się to, iż szlif prowadzony jest już 10 milimetrów od rękojeści, także klinga wykorzystana jest prawie do końca. Jest to miła odmiana po nożach zza wielkiej wody, gdzie zostawia się nawet 30 milimetrów na podpisy, pozdrowienia i inne niepotrzebne rzeczy. Ostrze osadzone w rękojeści jest pewnie, a zwężajacy się tang dochodzi do końca rękojeści, gdzie zabezpieczony został mosiężną skuwką. Na ostrzu położony bardzo ładnie delikatny satin, a na nim logo firmy oraz napisy JEGERMESTER oraz NORWAY.


Helle Jegermester

Helle Jegermester

Helle Jegermester

Helle Jegermester


Rękojeść wykonana z mazerowanej brzozy. Brzmi ładnie, ale co to jest mazerowanie? Jak podaje Wikipedia:
Mazer (z niem. maser - plama) lub flader (z niem. fladern - łopotać) - naturalny, a w pewnym okresie malowany układ usłojenia drewna uzyskiwany z desek przekroju stycznego drewna lub okleiny (fornir) o bogatym, zawiłym rysunku (czeczota, korzeń orzecha, jesion tzw. "baranek").


Helle Jegermester


Czyli mówiąc otwarcie dostajemy kawałek brzozy malowany ręcznie tak, żeby wyglądał na inny kawałek brzozy... Jeżeli mam być szczery, to wygląda to... obrzydliwie. Drewno sprawia wrażenie przypalonego, zabrudzonego i w moich oczach jest to dziadostwo, a nie upiększanie drewna. Tm bardziej optyczne połączenie sterylnego ostrza, z tą upaćkaną rękojeścią. Rękojeść jest duża (wymiary wyżej), także każdy powinien poczuć się dość pewnie chwytając nóż do ręki.
Na początku rękojeści mamy miedzianą blaszkę (nie nazwę tego jelcem, bo jelec służy do ochrony dłoni; nie nazwę też tego ozdobnikiem, bo mi się nie podoba).. I ta blaszka mnie rozłożyła na łopatki. Po pierwsze w blaszce jest wycięty otwór, w który wchodzi część ostrza. Powinno to być ślicznie spasowane i tworzyć z ostrzem monolit. A tymczasem w modelu, który miałem okazję testować, blaszka ma po bokach ostrza przestrzeń rzędu jednego milimetra z jednej i z drugiej strony. Oj już widzę jak cudownie będzie to śmierdziało, gdy dostanie się tam krew z oprawianego zwierzęcia, a przy myciu niełatwo umyć to miejsce (nie każdy myje nóż szczoteczką do zębów). Druga sprawa w tej magicznej blaszce to fakt, iż jest krzywo przyklejona do czoła rękojeści. U góry brakuje tak z pół milimetra, a na dole wystaje ponad milimetr. Przykro mi, ale tłumaczenie się, że to ręczna robota chyba tutaj nie wystarczy.


Helle Jegermester

Helle Jegermester

Helle Jegermester


Pochwa to prosty kawałek skóry, zabarwionej na czarno. Na niej mamy szlufkę do założenia na pas, a żeby całość wyglądała bardziej myśliwsko, to wytłoczono na niej bodajże rysia (przynajmniej jest to coś kotowate). Pochwa nie ma niestety wkładki z kory brzozowej, ani też z tworzywa (tak jak miał to Marttiini Lapp knife 230). Brak usztywnienia nie jest może tragedią, ale przy szybkim wkładaniu noża do pochwy istnieje ryzyko, iż ostrze przebije nam ten skórzany uskok, który w założeniu trzyma rękojeść. Czyli wkładać należy z wyczuciem mówiąc krótko. Nóż w pochwie leży bardzo pewnie i wystaje z niej na około 60 milimetrów, także bez problemu mamy za co złapać i jak wyciągnąć nóż. Brak wkładki powoduje również jedną ciekawostkę, a mianowicie wyciągając nóż z pochwy, na nożu pozostają małe farfocle wyciętej skóry. Bardzo drobne kawałki, które ostrze gdzieś tam wewnątrz ścina, na co nie mamy najmniejszego wpływu.


Helle Jegermester


Tak, tyle suchego opisu. Co można z takim nożem zrobić?
Producent założył, iż jest to nóż... myśliwski! Brzmi dumnie, więc zobaczmy jak sobie radzi ten nóż w kilku "myśliwskich" zadaniach.
Praca w mięsie. Oj tutaj jest pięknie. Ostrze cudownie mknie przez mięso, zostawiając za sobą jak płetwa rekina śliczne ślady na wodzie, tfu... na mięsie. Obrobienie ponad dwóch kilogramów piersi z kurczaka to była przyjemność. Cięcie, filetowanie, czyszczenie - naprawdę radość z pracy. Po miękkich kurczakowych piersiach, przyszła pora na żeberka i ... no tak jakoś nie wyszło to najlepiej. Uderzyć mocniej strach, bo ostrze cienkie, a i waga noża niska, więc uderzanie po żebrach efektu wielkiego nie dało. Batonować też się nie da, bo uderzając kawałkiem polana, cienki grzbiet wbija się w drewno i z batonowania nici.
Myśliwy to nie tylko oprawianie zwierzyny, ale też drobne prace w drewnie. Trzeba czasami stanowisko przygotować, choinę wyciąć, albo badyla na podpórkę do broni. I tutaj wkracza Helle Jegermester! Wkracza i staje i na tym kończy swą leśną zabawę. Ten nóż jest za lekki, żeby nawet dobrze ściąć gałąź o grubości 4 cm. Rąbanie takiej gałązki to mordęga, a nie dobrze postępująca praca. Nóż jest za lekki, za delikatny i próba prac w drewnie niebezpiecznie wygina nóż, nie dając szans na wykonanie nim czegoś więcej, niż zaostrzenie patyka na kiełbasę.
Kopanie w ziemi? Owszem, można. Ale nie daj Bóg, jak pojawi się kawałek korzenia, bo ostrze zaraz zaczyna niebezpiecznie się wyginać i trzeszczeć.


Helle Jegermester


No tak, w tym momencie pojawia się pytanie, gdzie jeszcze zastosowanie znajdzie Helle Jegermester? W kuchni? Może i tak, ale jakoś nie widzę sensu robienia nim tego, co potrafi każdy nóż kuchenny. Nóż biwakowy? Konserwy nie otworzy, chociaż pasztet dobrze będzie z pudełka wybiera i smarował po kromce chleba. Nóż do mania? Jak najbardziej! Pięknie będzie wyglądał zawieszony na ścianie, mając jako tło skórę jakiegoś zdechłego zwierzaka. Będzie doskonale komponował się z tym myśliwskimi opowieściami, w których zające mają wielkość dzików, dziki wielkość jeleni, a jelenie... mamutów już nie ma...
Sprawdzi się na również pewno jako tzw. chlastacz do butelek, morderca kartonów i tektury...
Zawiodłem się na tym nożu na całej linii. Na zdjęciach wyglądał przeokazale. Duża głownia, konkretna rękojeść. A w rzeczywistości okazał się substytutem noża terenowego, którym chyba miał być w założeniu.
Zapraszamy do dyskusji na forum
Podziękowania dla firmy Togo za udostępnienie noża do testów

Posted in Recenzje on sie 05, 2008