Helle Fjellkniven
Jako że zbliżał się okres mrozów i śniegów a za oknem tylko chlapa i błoto postanowiłem intensywniej poczuć zapach mroźnej północy... Oczyma duszy przeniosłem się więc w okolice ogromnych lasów i pokrytych śniegiem gór Norwegi. Właśnie tam, wśród tych chłodnych fiordów północy ma swoją siedzibę produkująca od 75 lat typowo skandynawskie noże firma Helle. I właśnie nóż tej firmy postanowiłem sobie zakupić.Biorąc pod uwagę fakt, że miał to być mój pierwszy "skandynaw" zastanawiałem się kilka dni nad wyborem konkretnego modelu.
Z założenia miało to być coś niedużego, no i oczywiście raczej z dolnej półki oferowanych produktów.
Już tłumaczę czemu z niższej półki.
Helle zasadniczo w swych klingach używa dwóch rodzajów stali:
- sandvik 12C27,
- bliżej nie zidentyfikowany 3-warstwowy laminat ze stali nierdzewnej.
Cała reszta to już tylko wariacja kształtów oraz materiałów użytych do rękojeści.
A jako, że fajerwerki w tym nożu uznałem za raczej zbędne, wybrałem jeden z najtańszych modeli.
W końcu trafił do mnie....
Fjellkniven - czyli w luźnym tłumaczeniu nóż górski/nóż z gór.
Jest to projekt z 1994 roku autorstwa Helle i coś w nim musi być skoro wciąż jest w sprzedaży.
Jego "konkurentem" był Eggen ale Fjellkniven spodobał mi się bardziej.
Na początek suche dane techniczne:
Klinga: 3-warstwowy laminat ze stali nierdzewnej
Rękojeść: mazerowana brzoza
Pochewka: skórzana
Długość rękojeści: 105mm
Długość klingi: 100mm
Długość całkowita: 205mm
Odpakowałem paczkę i nagle wielki szok...
Noże nie sa już pakowane w te sławne tuby....
Obecnie jest to tylko zwykłe pudełko...
Chusty też nie ma.
(chyba chłopaki jadą po kosztach)
Jest za to malutki katalog produktów firmy.
Po wyjęciu z pudełka czas na obejrzenie zakupu.
Ładne, precyzyjne wykonanie choć na spasowanie elementów można ciut ponarzekać. Stalowy "bolster" pomiędzy rękojeścią a klingą jest niedokładnie spasowany i są dość spore szczeliny przez które woda i inne świństwa dostają się do środka rękojeści co jest absolutnie niedopuszczalne.
Klinga ładnie wypolerowana na lustro.
Szlif bardzo niski około 7mm a krawędź tnąca wyprowadzona na zero grind.
Rękojeść dobrze wykonana, "ciepła" i milutka w dotyku. (wciaż czuć ją milutkim drewienkiem) Wiem, to jest zboczenie ale ja czasem wącham nowe noże.
Fjellkniven idealnie leży w mojej łapce w każdym z możliwych chwytów.
Jestem zaskoczony bo nigdy, ale to nigdy nie podejrzewałbym że przebije właściwie wszystko co trzymałem.
Ergonomia jest naprawdę powalająca i zachwycająca.
Może jedno co, to na początku brakowało mi dziurki na jakąś linewkę lub inne fiździu piździu. Z czasem jednak doszedłem do wniosku, że dziurka jest całkowicie zbędna. Nóż jest za mały i za lekki by nim rąbać a jakieś przywieszki do niego są zbędne.
Pochewka w stylu typowo skandynawskim wykonana solidnie i estetycznie, a jedyne o co mógłbym się czepiać to "pętelka" przymocowana do pochewki jednym nitem.
Nie wiem jak dużo i jak długo to sie utrzyma, ale nie jest to dobre rozwiązanie...nit zbyt łatwo może puścić i szybko można stracić noż.
No ale póki jest, to można powiedzieć, że przez "szlufkę" przejdzie nawet najgrubszy pasek.
Nóż w pochewce trzyma się bardzo pewnie i mocno. Nie widzę możliwości by z niej wypadł. Za to do wyjęcia noża przydaje się druga ręka która trzyma pochwkę. Można też ciągnąć za noż do góry z nadzieją, że się szlufka nie urwie. Z czasem jednak nauczyłem się go zgrabnie wyjmować a i skórka lepiej się dopasowała.
Ta plama na pochewce to wytłoczony orzeł.
Przy pochewce też widać maluteńką niedoróbkę. Nie jest to jakikolwiek błąd wpływający na użytkowość, po prostu okazało się, jedna część krawędzi pochewki wystaje za drugą i nie są równo docięte. Naprawdę drobiazg a do tego nie na całej lini.
Ogólnie wrażenia wizualne lepsze niż dobre.
Do tego warto zauważyć fakt, iż nóż jest bardzo lekki i wcale nie czuć go na pasku czy w łapce.
Czas na pierwsze testy.
Standardowo w przypadku nowego zakupu "pod nóż" idzie przedramie. Nóż goli, może nie w locie ale za to bez specjalnego wysiłku.
Na drugi ogień poszło pudełko w które zapakowany był mój zestawik.
W sumie też bez zaskoczenia bo Fjellkniven poradził sobie z tym bez problemów i nie można było odczuć żeby jakoś szczególnie się klinował.
Cięcia były płynne i lekkie.
Zdziwiłem się natomiast tym, że na ostrzu pojawiło się kilka rys od tektury...
Okazuje się że stal użyta na "zewnątrz" opisywana jako Cr-Ni 18/8 jest cholernie miękka.
Wciąż w ogromnym szoku, nożyk przepłukałem i wziąłem się za jedzonko.
Na początek nadziewana chałka...
Ładnie pokrojone i posmarowane masełkiem smakowało wybornie.
Przy krojeniu brakowało kilku cm klingi jednak mimo to nóż ładnie się wgryzał w chałkę nie zgniatając jej. Choć faktem jest że kroiłem sobie takie 2cm kromki.
Potem miękkie jabłuszko dla córki. I tu juz pokazały się lekkie problemy związane najpewniej z niskim szlifem. Ukrojenie cienkiego plastereczka miękkiego jabłuszka okazało sie wręcz niemożliwe. Za to rzodkieweczkę kroi niczym żyletka. Podobnie sprawdzał się przy gruszkach. Rzekłbym, że byłem miło zaskoczony bo spodziewałem się, że jednak będzie "rozłupywał". Pomidorka kroić, kroi ale też jakoś bez szczególnych zachwytów. Szczerze mówiąc to nie było tak żle, nie gniótł go, nie rozłupywał itp. po prostu trzeba było kroić ciut grubsze plasterki. Z kiełbachą również daje sobie radę.
Wiadomo, że są noże które sprawdzą się dużo lepiej ale raczej chodzi o to że ten też sobie w sumie dobrze radzie. Wszak wiadomo, że w domu nikt go raczej używać nie będzie a w terenie wiele można wybaczyć.
Chwilkę popracował też z mięskiem ale jakoś nie wzbudził zachwytów żony. Nie żeby narzekała, ale stwierdziła że nie jest rewelacyjny.
Póki co nożyk musiał poczekać na inne zabawy.
Ze wzgędu na sprawy przerózne czekał długo.
Ale gdy się doczekał to bawił się cudownie.
Ognisko, grill - nigdzie nie miał problemów i żadnych kompleksów. Z racji rozmiarów używany był tylko i wyłącznie do zadań dla niego przeznaczonych. Ciął, skrobał, obierał, strugał kijaszki. I naprawdę się przy tym świetnie bawiliśmy. Byłem bardzo mile zaskoczony. Myślę, że jakieś bardziej szczegółowe opisy strugania kijków są zbędne. Bo radził sobie naprawdę doskonale. Dosłownie wgryzał się w drewno. Zdarzyło się też ciąć jakieś szmaty z czym też nie miał problemów.
Niestety nie składało się tak żebym miał przy sobie aparat. A jak już się trafił to chwila wolnego dopiero pod koniec dnia była.
Nie mi oceniać, czy skandynawy to tylko noże z tradycją czy faktycznie są w czymś lepsze od innych.
Ja jednak jestem bardzo zadowolony z zakupu tego noża.
Bardzo sympatyczny stosunek cena/jakość.
To naprawdę dobry noż a do tego cholernie "klimatyczny"
Choć powiem jeszcze, że mimo wszystko jakoś średnio widzi mi się skórka i drewienko używane często w wilgoci i śniegu...
No ale jak to się mówi..."miliony much nie mogą się mylić".
Na zakończenie szacuneczek dla firmy Togo od której dostałem w bonusie chustę Helle, dosłaną już po zakupie noża i po moich narzekaniach na jej brak.
Nie narzekałem za bardzo i nie prosiłem o to.
A na koniec jeszcze kilka fotek.
Posted in Recenzje on lip 21, 2008