Ponieważ o Mcuście nie mówi się na forum zbyt często, postanowiłem bliżej zaprezentować jeden z ich noży.
Nie jest to typowa recenzja, ale raczej chęć podzielenia się ze wszystkimi tym, w jaki sposób postrzegam mój najpiękniejszy folder.
Żądło pszczoły – to pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy po tym, jak po raz pierwszy zobaczyłem ten nóż na zdjęciu.
Druga – muszę go mieć!
Po jakimś czasie nadarzyła się okazja (dzięki RED!) i Mcusta była już w moim posiadaniu.
Klinga:
Materiał – VG 10 laminowane w damaście
Długość – 8,5cm
Grubość – 3mm
Rodzaj szlifu – wklęsły
Rękojeść:
Materiał – micarta
Długość – 11cm
Grubość – 17,5mm (w najgrubszym miejscu)
Długość noża rozłożonego – 19,5cm
Pierwszą rzeczą, która mnie zaskoczyła to rękojeść. Okładziny z micarty są stosunkowo grube i posiadają wspaniałe, głębokie wyprofilowania na palce, które rekompensują brak jakiejkolwiek rampy dla kciuka. (moje zboczenie wynikające z używania na co dzień Mini Commandera).
Efekt tego jest taki, że rękojeść spaja się z moją dłonią niczym ściśnięty kawałek plasteliny i nie pozwala na jakiekolwiek przesunięcie w którejkolwiek płaszczyźnie. Zasługą tego jest zapewne również faktura micarty oraz brak klipsa, który bardzo często upośledza pewny uchwyt.
Klinga wykonana jest z laminowanego w damaście VG-10.
Damast ten według producenta skuty jest ze stali niklowych. Szlif jest wklęsły i stosunkowo wysoki. Sięga 2/3 głowni, która jest bardzo wąska.
Laminat spojony jest wzorowo – symetrycznie i bardzo starannie.
Kształt klingi jest niespotykany – zwęża się już praktycznie od rękojeści i kończy się niesamowicie smukłym szpicem.
Sprawia to, że używanie tego noża do czynności innej niż otwieranie kopert może budzić uzasadnione obawy przed jego uszkodzeniem.
Klinga w pozycji otwartej jest blokowana przez pięknie wytoczone kołki służące do otwierania noża które opierają się o linersy, a od spodu jest dociskana bardzo pewnie działającym linerlockiem. W pozycji zamkniętej głownia jest pewnie unieruchomiona i nie wykazuje jakichkolwiek tendencji do samootwarcia.
Jaka jest więc główna funkcja tego noża?
Moim zdaniem to jego istnienie - i z tego zadania wywiązuje się znakomicie!
Używanie go do cięższych zadań niż przecięcie kartki papieru, byłoby dla tego foldera profanacją. To nóż, którym można ewentualnie odciąć wyciągniętą nitkę od wieczorowej sukni partnerki z którą właśnie udaliśmy się do kasyna w Las Vegas.
Można by pomyśleć, że w związku z tym ta Mcusta to typowy szufladowiec.
Nic bardziej błędnego!
Używam jej bardzo często do... napawania się jej widokiem i podziwiania geniuszu idealnie harmonicznego projektu.
Folder ten wydaje się być połączeniem zakorzenionych w świadomości europejskiej dwóch obrazów Japonii. Czuć w nim klimat japońskiej prostoty, zawziętości, oraz piękna które przywołuje na myśl pagody i uprawiających ryż i jedwabniki japończyków.
Nie jest on jednak próbą nawiązania do nieśmiertelnego symbolu katany i widać w nim również industrialną, przesyconą elektroniką i wysoce rozwiniętą część Japonii.
Łączy w sobie dwie fundamentalne japońskie zasady: szacunek i umiłowanie do tradycji oraz ciągle doskonaloną nowoczesność.
Ten nóż pokazuje, że Mcusta nie próbuje wpasowywać się w istniejące trendy, ale stara się wydeptywać swoją ścieżkę idąc w dość specyficznym kierunku, który można pokochać, albo znienawidzić.
Jak wcześniej wspomniałem zarówno rozłożona jak i złożona Mcusta przypomina żądło pszczoły.
Wchodząc w posiadanie Mcusty należy pamiętać, że gdy pszczoła użyje żądła, to umiera...
Posted in Recenzje on kwi 27, 2006