Kiku Matsuda KM-70 Kiku Utility III [Fundusz Testerów]

W ramach FT w moje łapy tym razem wpadł prawdziwy rodzynek - custom pełną gębą, perełka z kraju kwitnącej wiśni – Kiku Matsuda, model KM-70 o wdzięcznym przypisku „Utility III”.

Kimże jest jednak Kiku Matsuda... Cóż – mówiąc krótko: kowal, artysta, zaklinacz stali z rodziny o samurajskich tradycjach. Człowiek znany w światku nożowym nie tylko z 34-letniego doświadczenia w wytwarzaniu noży, ale też z kolaboracji ze znanymi producentami. Klingi z warsztatu Matsudy znalazły swoje miejsce w nożach serii semicustom między innymi takich firm jak William Henry, Pro-Tech czy SOG.
Po wypakowaniu ze stert papieru i taśmy klejącej, oczom mym ukazał się ON. On, znaczy kawał kydexu z małym teklokiem i wystająca z jego czeluści rękojeść. Pomyślałem sobie „nóż jak nóż” – co w nim takiego szczególnego, że ceny w sieci oscylują w okolicach 300-kilku dolarów?


Kiku Matsuda KM-70 Kiku Utility IIIKiku Matsuda KM-70 Kiku Utility III


Oględziny wstępne.

No ładny kawał płaskowniczka … znaczy co to ja… aha… Ot full tang z OU-31 gruby na jakieś 3,5 mm i długi na jakieś 240 mm. Całość podzielona mniej więcej 50/50 między głownię a rękojeść.


Kiku Matsuda KM-70 Kiku Utility III


Głowienka – coś między drop pointem a skinnerem. Z jednej strony, czubek lekko opada nadając całości dość łagodny, by nie powiedzieć – trywialny kształt. Z drugiej jednak, mamy dość długie fałszywe ostrze, które nadaje całości nieco kolorytu. Brzuszek jest całkiem spory, a jego obecność potęguje dodatkowo całkiem spora recurva. Szlif jest płaski z prawie cienką krawędzią tnącą. Jego wysokość podnosi się od rękojeści poczynając. Na lewym płazie wygrawerowany jest znak twórcy, po japońsku jak mniemam – moje zdolności lingwistyczne niestety nie pozwalają mi na całkowite tego stwierdzenie :P.


Kiku Matsuda KM-70 Kiku Utility III


Ciekawym elementem jest wykończenie głowni. Kiku nie zdecydował się na satynowanie, polerowanie czy piaskowanie, lecz... trawienie. Muszę przyznać, że w natłoku wcześniej wymienionych wykończeń w licznej maści produkcyjniakach, ba – nawet customach, prosty zabieg trawienia sprawia, że całość wygląda nowocześnie i świeżo. Oprócz wrażeń wzrokowych, owa „powłoka” daje też sporo wrażeń dotykowych. Przejeżdżając palcem po płazie, można wyraźnie wyczuć różnicę w fakturze poszczególnych placków, mazajów i wysepek, które to twórca na głowni umieścił. Jednym słowem – raj dla nożowych zboczeńców!


Kiku Matsuda KM-70 Kiku Utility III


Rękojeść – znów niby nic szczególnego, bo i co w dwóch kawałach czarnego G10 może być porywającego? A jednak...
Rękojeść ma lekki „offset” w stosunku do klingi. Forma, jaką jej nadano, to wyraźnie zaznaczony „banan” z zaznaczonym podcięciem pod palec wskazujący. Dzięki takiemu kształtowi, krawędź tnąca jest przesunięta daleko w dół i tym samym, osobiście nie widzę opcji żeby komuś się rączka przy nawet intensywnym wbijaniu na KT zsunęła. Jeśli dodamy do tego podwójną dziurkę na linkę – na dupce i na ricasso – wraz z paracordową pętelko-gardą to mamy 100% pewność trzymania noża w dłoni. Okładziny nie wyróżniają się niczym szczególnie pięknym. Czarne G10 to czarne G10. Są równo oszlifowane i całkiem ładnie wykończone. Do tanga przymocowane są dwoma śrubami. Koniec kropka. Rampa pod kciuk posiada dość wyraźnie zaznaczone i nieco „ostrawe” nacięcia. Smaczkiem, który bardzo mi się spodobał jest natomiast płaska dupka rękojeści, na której można wygodnie położyć kciuk w chwycie odwrotnym.
Pochewka – krótko. Jeden płat kydexu owinięty wokół noża. Jak się toto nosi – za chwilę.

Jak to działa, czyli czas sprofanować customa.

Kiku przyszedł do mnie lekko tępawy, co byłbym w stanie przeboleć, gdyby nie fakt, że czubek zaliczył niezłego „twista”. Mgr_scout aka „popsuje każdy czubek” ;) dał mu jak się okazało nieźle do wiwatu, bo nie dość, że dobre kilka mm było wygiętych, to jeszcze w jednym miejscu znalazło się pęknięcie. Popatrzyłem, wzruszyłem ramionami, przypiąłem Kiku do paska poszedłem do pracy. Po drodze, Kiku niesiony nad prawym pośladkiem, jakoś nieszczególnie mnie uwierał. Schylanie się, siadanie, czy wreszcie samo siedzenie nie powodowało, że czułem jakiś strasznie wielki dyskomfort z powodu obecności noża przy moim boku. Sam nóż, w pochewce trzyma się mocno i nie widzę by mógł wypaść nawet w czasie najdzikszych harców. Jedno małe ale: pochewka jest uformowana na nożu razem z paracordową pętlą. Jeśli ja usuniemy, nóż zaczyna lekko klekotać i czuć, że siedzi w pochwie o wiele luźniej. To moim zdaniem minus. Sama rękojeść jest bardzo ergonomiczna i wygodna. Z lekko dociśniętą pętlą, dłoń trzyma się noża jak przyspawana. Jak na moje standardy, chwyt jest wystarczająco długi by wygodnie nożem pracować.


Kiku Matsuda KM-70 Kiku Utility IIIKiku Matsuda KM-70 Kiku Utility IIIKiku Matsuda KM-70 Kiku Utility III

--

Mogę przyczepić się do dwóch rzeczy.
A) wolałbym, by rękojeść była minimalnie grubsza, zapewniając jeszcze lepszy chwyt.


Kiku Matsuda KM-70 Kiku Utility III

B) Rampa pod kciuk mogłaby być ciut mniej agresywna. Przy bardzo mocnym nacisku, i dłuższej pracy – kciuk potrafi rozboleć.


Kiku Matsuda KM-70 Kiku Utility III


Ciachanie tym nożem to sama przyjemność. Niezbyt duża grubość, relatywnie wysoki szlif i cienka krawędź sprawiają, że sprawuje się on wyjątkowo dobrze. Kształt określiłbym jako uniwersalny, jednakże nie jest to nóż z gatunku „a se rzucę w drzewo albo pieniek rozłupię”. Powiedziałbym, że najbliżej jest mu do kuchenniaka, z duuużą porcją taktyczności. Krojenie kartonów – proszę bardzo. Pomidorka – ależ proszę. Sałatkę zrobić – czemu nie. Rozłupywanie polan na szczapki – dziękujemy. Podważanie – z daleka Kiku krzyczy (w języku samurajów oczywiście) „weź pan tego, no „strajdera!”.
Czemu tak? Otóż, według specyfikacji huty Nippon Koshuha, OU-31 to w dużej mierze analog znanej i lubianej M2HS. Według danych dystrybutora http://www.japaneseknifedirect.com/user/OU-31%20Steel.pdf, „OU-31 jest stalą homogeniczną o wyraźnej i czystsej strukturze krystalicznej (…) możliwe jest osiągnięcie nawet 64HRC (…) posiada 3-krotnie wyższą twardość niż D2 etc etc blablabla”.
Pomijając marketingowe wynurzenia, w praktyce, OU-31 okazała się naprawdę niezła. Jako że w okresie, gdy Kiku był u mnie, nie miałem nic z M2. Aby zrobić bezpośrednie porównanie muszę oprzeć się na późniejszych doświadczeniach. Porównując takie parametry jak: agresywność cięcia, zdolność do trzymania ostrości czy trudność/łatwość ostrzenia, mogę powiedzieć, że faktycznie, te stale są do siebie podobne. Co więcej, pokuszę się o stwierdzenie, że porównując OU-31 (Kiku), S30V (Militarka) i M2 (custom Yahoo), wydaje się, że stal z Japonii, wydaje się ciąć najagresywniej ze wszystkich. Ostrzenie w przypadku wszystkich trzech, przebiega podobnie – o ile krawędź nie jest zbyt zniszczona, nad osełką nie osiwiejemy.
Jednakże, było dane mi poznać OU-31 również z tej mniej przyjaznej strony. Jak wspomniałem, Kiku trafił do mnie z nadwątlonym czubkiem. Po pierwszym, dość delikatnym jak na moje standardy, dłubaniu w drewnie, z noża zrobił się widelec... (podziękowania dla mgr_scouta - a żeby cię, psuju jeden!)


Kiku Matsuda KM-70 Kiku Utility III


Naprawa wymagała wymodelowania praktycznie nowego czubka. Aby nie niszczyć linii fałszywki, postanowiłem zrobić Kikutowi megabrzuszek / łopatkę a’la sinner. Papier ścierny w trzech gradacjach + osełki z lidla + triangle + jakieś 4h mordęgi z lekkimi przerwami i mam nowy profil czubka... No na pewno stal ta nisko hartowana nie jest ;]
Nóż wygląda trochę kupowato, ale działa!


Kiku Matsuda KM-70 Kiku Utility IIIKiku Matsuda KM-70 Kiku Utility III


Wracając do tematu stali. Pomimo tego, że parametry cięcia OU-31 nie odbiegają od M2, to ta pierwsza ma wielką przewagę w jednym aspekcie – podatności na rdzewienie. M2, satynowana, pokrywa się patyną jak głupia. Na płazach widać każdy odcisk palca i ślad po cięciu – szczególnie cytrusów. OU-31, mimo że zostawiałem mokry i uświniony w soku nóż na stole w kuchni na całą noc, nie pokryła się nawet kropką patyny, o rdzy nie wspominając. Nawet odkryty, po ułamaniu czubka, rdzeń po kilku takich nieumyślnych zabawach, nie nosił śladów jakichkolwiek zmian. Wniosek – albo za mało się przyłożyłem, albo warunki nie były wystarczająco złe :P

Podsumowanie

In plus:
Porządnie wykonany;
ciekawy w formie - użytkowy w treści;
ergonomiczny;
z przyjemnej w użytkowaniu stali;
custom...
In minus:
Dość delikatna lub raczej – nieidiotoodporna i posiadająca swoje ograniczenia konstrukcja.
Dostępność i cena.
Od siebie, już całkowicie nieobiektywnie; dysponując takim budżetem i szukając noża stricte użytkowego, wolałbym coś z naszego polskiego podwórka. Jako egzemplarz do kolekcji, moim zdaniem Kiku będzie marnował swój potencjał. I kółko się zamyka


Kiku Matsuda KM-70 Kiku Utility III

Posted in Recenzje on lut 21, 2010