Idea robienia noży.

Moje dywagacje na temat tego po co się robi noże, i co w tym jest fajnego. 

Witam, tekst ten jest luźnymi przemyśleniami nt. idei robienia noży.
Pierwszy swój nożyk zrobiłem jak miałem 12lat, był to płaskownik z st3s wycięty i oszlifowany, osadzony na rękojeści w ten sposób, że część metalowa kończyła się jakiś centymetr w głąb rękojeści, potem była przerwa jakieś 5lat, i wielki rozbłysk, kilkanaście nożyków ze stali konstrukcyjnej, wielkie podniecenia, wzloty i upadki. Z perspektywy tych kilku lat, mogę nakreslić obraz tego, jak bardzo pozytwyną pasją jest knifemaking.

Wszystko zaczyna się od myśli, myśl ta to "mój własnoręcznie wykonany nożyk", miliony myśli, obrazy i wizualizacje, przemyślenia, wewnętrzne dywagacje, pozyskanie materiałów i w końcu dzieło stworzenia, kilkanaście godzin ciężkiej pracy, nie czujesz głodu, nie myślisz o niczym, tworzysz, podniecony jesteś jak szesnastolatka siedząca pierwszy raz na chacie internetowym, rozwijasz zdolności manualne, umiejętność wyszukiwania informcji, czwiczysz silną wolę i cierpliwość.
Klika dni/tygodni/miesięcy puźniej nożyk jest skończony i co? Wielki zawód, szlif można by nazwać "pełny płaski spierd...", piny krzywe jak psychika seryjnego mordercy, rękojeść wygląda jak ociosana siekierką, poza tym twój fixed ma bladeplay na boki, jakiego nie powstydził by się folder us army oszalałem kup teraz 15,99 tylko i wyłącznie dlatego że troszeczkę się spieszyłeś i pomyliły ci się wiertła, otworek na tang wyszedł ciut za duży i dlatego tak lata.

I znów zaczynasz od początku, czytasz, oglądasz, uczysz się, analizujesz błędy, układasz plan działania, nowy projekt, znów lawina myśli, znów podniecające dzieło stworzenia, nożyk wyszedł prawie tak jak miało być, ale coś jest nie tak, jesteś jak jego ojciec, wiesz jakie ma wady, a każdy rodzic chciał by mieć dziecko idealne, nożyk marzeń znów zapełnia się błędami, które drażnią cię jak kamyk w bucie. I znów od początku, cykl się powtarza, zdobywasz więcej wiedzy i umiejętności, najpiekniesze są chwile spędzone z pilnikem w ręku, a potem znów upadek, ale jakby już mniejszy niż poprzedni.

Zaczyna podobać ci się ta syzyfowa praca, poznajesz ludzi, wymieniasz wiedzę, odkrywasz nowe technologie, ale przedewszystkim nie spędzasz czasu na badanie wytrzymałości przycisków w pilocie tv.

Twoje prace są coraz bardziej zaawansowane, przychodzi satysfakcja, masz coś z czego jesteś zadowolony, nożyk staje się twoim nieodłącznym kompanem, sciskasz go i przytulasz, wkładasz mu palce w dziurkę, gładzisz po grzbiecie, tą fazę nazywam nadawaniem duszy.

Wszystkie te etapy są gonieniem kiełbaski zawieszonej na wędce przyczepionej do własnych pleców, szuka się ideału, rozwija się samego siebie, i myślę ze o to właśnie w tym wszystkim chodzi. 

Posted in Artykuły on sty 23, 2006