Helle Harding [Fundusz Testerów]
Jest na świecie kilka koncepcji noża, które ni pojawiały się wraz z kolejnymi modami. Te noże ewoluowały przez lata, aby w końcu osiągnąć dojrzałą formę. Przedstawicielem tego typu jest właśnie Helle Harding. Takie „dziecko północy”, tradycyjnie eleganckie, ale nie pozbawione technologicznych dobrodziejstw, jakim jest na przykład klinga wykonana z laminowanej stali nierdzewnej. Nowoczesnaklinga o tradycyjnej formie osadzona w drewnianej rękojeści. Czy takie połączenie działa, czy tylko pięknie wygląda?Jumbo Dzięki Kmicicowi i ideii Funduszu Testerów, miałem okazję przetestować nóż norweskiej firmy HELLE o numerze 99. ![]() Nóż dotarł do mnie elegancko zapakowany w tekturową tubę, w której jak przypuszczam, sprzedawane są wszystkie produkty firmy Helle. ![]() W tubie poza nożem, znaleźć można książeczkę informacyjną oraz serwetkę (chusteczkę) z logiem firmy Helle. Książeczka stanowi informację o produkcie, a zarazem gwarancję, a także rysunkowy poradnik, jak ostrzyć nóż. ![]() Już pierwsze chwycenie noża wywołue zachwyt. Otóż pochwa wykonana za skóry, zaskakuje swą prostotą, a zarazem precyzją wykonania. Profilowana skóra, równe szwy i doskonale przemyślane zapięcie, chroniące nóż przed wypadnięciem z pochwy. Pochwa wykonana została z jednego kawałka skóryoraz dwóch dodatkowych pasków, gdzie jeden to zapięcie noża, a drugi stanowi szlufkę na pasek. W szlufę spokojnie zmieści się pas o szerokości 55 milimetrów, a to sporo, gdyż klasyczny skórzany pas oficera wojska polskiego ma szerokość 42 mm (mierzyłem stary typ, więc możliwe, iż ta informacja odbiega od obecnych rozmiarów). Pochwa jest lekka, bo waży tylko 44 gramy. Użyta skóra ma 2 milimetry grubości i tej samej grubości są paski. Paski zamocowane zostały jednym nitem, który trzyma je pewnie i zdecydowanie. Na wierzchniej części pochwy widać ścieg szycia, który sugeruje dodatkowe kawałki skóry wszyste w środek. Tak nie jest, a ścieg stanowi po prostu element ozdobny. Jak już wspomniałem, zapięcie chroniące nóż przed zgubieniem zostało ciekawie rozwiązane i wręcz poraża swą prostotą. Ozdobna mosiężna główka stanowiąca zakończenie rękojeści staje się elementem prostego zapięcia. Nóż elegancko wchodzi do pochwy, a po zapięciu nie ma możliwości, byśmy go zgubili. ![]() ![]() Nóż po wyjęciu z pochwy robi wrażenie. Niesamowite połączenie zimna stali z urokliwą kolorystyką rękojeści i mosiężnym zakończeniem, składa się na wyważoną harmonię, gdzie nie ma elementów nie współgrających z całością. Cudowny wręcz brak jakiejkolwiek taktyczności, ale za to zapach drzew, mokrego igiliwia i smaku dzikiej jagody. ![]() ![]() Nóż wykonany został z laminatu dwóch stali. Boki wykonane są z nierdzewnej stali 18/8 (A) a rdzeń ze stali wysokowęglowej (B). ![]() Co dał taki laminat? Gdyby całość wykonana została ze stali wysokowęglowej, wówczas użytkownik musiałby mocno dbać o nóż, by wilgoć nie spowodwała powstania ognisk rdzy. Istotne jest to o tyle, iż skórzana pochwa pije wilgoć, a tym samym przebywanie ostrza w wiglotnej pochwie szybko powodowałoby rdzewienie. Przy laminacji, gdzie tylko praktycznie krawędź tnąca wykonana jest ze stali wysokowęglowej, łatwiej jest zadbać o dobry stan ostrza. Przesunięcie nożem po rękawie, nogawce spodni, czy też chusteczce i praktycznie nie musimy martwić się o wilgoć. Oczywiście nie mówię tutaj o sytuacji, gdy pochwa jest całkiem mokra. Chociaż nawet w tym wypadku łatwiej będzie przywrócić pierwotny stan ostrza na samej krawędzi tnącej, niż na całej powierzchni. Ostrze ma długość 99 milimetrów, wysokość w najwyższymi miejscu 22 milimetry, a grubość około 2,5 milimetra (nie mam suwmiarki niestety). Jak widać nie jest to potężny nóż. Krawędź tnąca wyprowadzona na tzw. zero grind. Ten rodzaj szlifu zaowocował mocnym ostrzem, a zarazem pozwala na łatwiejsze ostrzenie, gdyż nie jesteśmy zmuszani do utrzymania określonego kąta ostrzenia. Ma to swoje plusy dla tych, którzy potrafią ostrzyć noże z reki, lecz dla tych którzy tej techniki nie poznali, może to być małe wyzwanie. Chociaż i tak twierdzę, iż łatwiej naostrzyć ten rodzaj ostrza od profilowanych na określony kąt. ![]() Na ostrzu umieszczono logo firmy Helle, nazwę noża i kraj pochodzenia. ![]() Za linią ostrza, umieszczony został stalowy jelec o grubości około 2 mm. Ostrze niestety nie zostało dobrze spasowane z nim i widać przerwę z jednej i drugiej strony na szerokość około 0,8-1 milimetra. Za stalowym owalem z kolei zaczyna się przepiękna gra kolorów uzyskana dwoma gatunkami drewna i skórzanymi przekładkami. Użyte drewno to rosewood (drzewo różane - inaczej palisander) oraz curly birch (brzoza norweska), do tego między nimi umieszczono wspomniane przekładki ze skóry, które łagodzą przejście kolorów. Ehh, po prostu ta rękojeść jest przepiękna. Rękojeść jest długa na około 103 milimetry, wysokość około 30 milimetórw, a szerokość około 22 milimetrów - czyli jest to rękojeś stosunkowo duża, chociaż osoby o naprawdę sporych dłoniach mogą czuć dyskomfort w chwycie noża. Tutaj ciekawostka w wykończeniu rękojeści. Rosewood został pięknie wypolerowany, przez co jest gładki, a z kolei na powierzchni brzozy wyraźnie czuć delikatną fakturkę. Przypuszczam, iż brzoza została przeszlifowana grubszym papierem ściernym, co nie odebrało jej uroku, a dodało za to lepszej przyczepności do dłoni. Spasowanie elementów rękojeści jest na wysokim poziomie i nie znajdziemy tutaj miejsca, na którym paznokieć mógłb znaleźć różnicę w pasowaniu. ![]() Zakończenie rękojeści stanowi mosiężna główka, w środku której widać koniec stali z której wykonany jest nóż. Słowem, stal przechodzi przez całą rekojeść. Owszem, pojawia się pytanie, jakie wymiary ma stal schowana pod drewnem, ale dla tego noża w sumie nie ma to znaczenia, a dlaczego... o tym później. Mosiężna główka wytoczona została elegancko, jej spasowanie z drewnem jest bez zarzutu, a i koniec z widoczną stalą został równo zeszlifowany. ![]() Ktoś kiedyś zapytał podobno Michała Anioła, co robi, iż jego rzeźby są takie doskonałe... Michał Anioł odpowiedział: - Biorę kamień i usuwam wszystko, co zbędne. Piękno jest wtedy, gdy nie ma niczego zbędnego. W tym nożu ta zasada zdaje się mieć doskonałe odzwierciedlenie. Nie znajdziemy tutaj żadnych niepotrzebnyc zdobień. Nie ma na pochwie biegnących jeleni, tudzież gwizdu dzika. Nie znajdziemy na nożu grawerunków, ozdóbek, rzeźbień. Surowość konstrukcji złamana jednak doborem materiałów. Po prostu piękność sama w sobie. Nóż nie jest duży, a do tego jest bardzo lekki. Jego waga z pochwą to 141 gram, a bez pochwy raptem 98/99 gram. Po dokładnym obejrzeniu noża, przyszła pora na jego używanie. Nóż dostałem w stanie ostrym na tyle, iż bezproblemowo golił włosy na ramieniu. Więc podniecony zarówno wyglądem jak i ostrością pomaszerowałem do kuchni. Najpierw zrobiłem sobie na kolację bułkę. Nóż przepłynął przez miąższ bułki bez problemu a i skórkę przeciął wręcz bez szelestu. Smarowanie masłem to była przyjemność, tak samo jak krojenie wędliny na plasterki. Żółty ser również bezproblemowo poddał się ostrzu, chociaż przy dużym kawałku wyczuwało się, iż bok ostrza lekko się klei i klinuje. Oczywiście tutaj spore znaczenie ma twardość sera, czyli stopień jego dojrzałości. Nałożenie musztardy przebiegło bezproblemowo, bo wysokie ostrze elegancko pozwoliło nabrać przyprawę wprost ze słoiczka. Na tym etapie nóż spełnił swoje zadanie doskonale i wzorowo. Na drugi dzień przyszła pora na większą pracę... zupa ogórkowa - pół kilo ogórków kiszonych, 4 spore marchewki, 1 pietruszka, kawałek selera, mały por, 6 średnich ziemniaków. Czyli obieramy i tniemy warzywa. Obieranie warzyw szło bardzo ładnie i zdejmowanie cienkiej warstwy skórki nie stwarzało problemu. Gdy już obrałem wszystko, przyszła kolej na krojenie i ... tutaj mały dyskomfort. Otóż nóż bardziej rozrywa niż kroi. Krawędź szlifu ma wysokość około 6 milimetrów i ona wchodzi w warzywo bez oporu, ale rozszerzająca się nagle stal do grubości około 2,5 milimetra powoduje, iż warzywo zostaje rozłupane. Cóż, troszkę poczułem się urażony, iż taki nóż nie za bardzo radzi sobie z warzywami, ale cóż, bywa i tak. Zupa się gotuje, a ja biorę się za mięsko. Miałem dwie piersi z kurczaka, więc postanowiłem pokroić je w kostkę i wykorzystać jako wkładka do sosu mającego stanowić dodatek do makaronu. No i tutaj nóż pokazał, że krojenie mięsa nie stanowi problemu. Ostrze przechodziło przez mięso doskonale i lekkie dociśnięcie noża powoduje, iż ostrze zaczyna kroić deskę. Tak samo było, gdy w niedzielę przygotowywałem klasycznego schabowego i znów mogłem poeksperymentować z mięsem. Tutaj właśnie doskonale sprawdziła się różnica w wykończeniu drewna. Otóż po zmoczeniu rekojeści, rosewood staje się dość śliski, podczas gdy brzoza cały czas daje poczucie mocnego chwytu i nóż nie ślizga się w dłoni. Rewelacyjna sprawa! Po zabawach w kuchni, tradycyjnie już spacer do parku na moje miejsce testowe. Cóż, wymiary noża dyskwalifikują go jako narzędzie do rąbania, więc zaczął, przycinać mniejsze gałązki. Ostrze radziło sobie z tym przyzwoicie i można śmiało stwierdzić, iż wycięcie gałązek na rozpałkę nie będzie problemem. Przy grubszych gałązkach, trzeba było lekko rąbać kilka razy, ale nie powodowało to dyskomfortu. Czyli i ognisko rozpalić można. Oczywiście prób przecinania (rąbania) gałęzi o średnicy powyżej 2 centymetrów sobie odpuściłem, bo to nie ostrze do takiej pracy. Naostrzenie gałęzi, by uzyskać klasyczny kijek do kiełbasy, to kilka ruchów ręki. Nóż wspaniale wręcz struga i z przyjemnością zbiera się nim kolejne strużyny drewna. Przy wbijaniu czubka noża w drewno i wyłamywaniu nie czuje się, iż miałby pęknąć, chociaż nie czuje się tej pewności jaką dają inne noże. Trzeba pamiętać, że to jednak 2,5 milimetra ostrza, także za wiele nie jest w stanie wytrzymać. Po tych wszystkich pracach, ostrze nie odniosło uszczerbku. Ostrość pozostała na przyzwoitym poziomie, chociaż już nie takim jak na początku. Podsumowując. Nóż Helle Harding znajdzie zastosowania jako lekki nóż myśliwski. Oprawienie zająca, kaczki, lisa czy innego zwierza nie będzie problemem. Profil ostrza sprawdzi się w skórowaniu, a i przyrządzając jadło nóż spełni swoją rolę, pod warunkiem iż nie będzie nas denerwować lekka oporność przy wspomnianym krojeniu warzyw. Jednak nóż nie sprawdzi się jako ostrze terenowe. Jest na to po prostu za małe i za delikatne. To typowy nóż do stosunkowo lekkich prac, gdzie ostrzenie gałęzi to już szczyt możliwości. Ten nóż doceni każdy, kto w drewnie dostrzega piękno i wyższość nad tworzywem sztucznym, a skórzaną pochwę przedkłada nad kydexem. Nóż będzie wspaniale się nosił na pasie, gdzie dzięki małej wadze stanie się niewyczuwalny. Sprawdzi się w ręku myśliwego, tudzież trapera, który poza tym nożem, będzie miał jeszcze siekierkę, tudzież duży nóż do rąbania. Pozostaje jednak kwestia żywotności tego noża. Otóż z praktyki wiem, iż noże z drewnianą rękojeścią, łatwo poddają się wilgoci, a tutaj dochodzą jeszcze skórzane przekładki, które gdy nasiąkną wodą, będą morderczo działać na drewno. To nóż o który trzeba dbać i starać się, by jednak nie przebywał za długo w wilgotnym środowisku. Dziękuję Kmicicowi za udostępnienie noża do testów! I na koniec jeszcze kilka zdjęć. ![]() ![]() ![]() ![]() {mospagebreak} Wojtas13 Jest na świecie kilka koncepcji noża, które ni pojawiały się wraz z kolejnymi modami. Te noże ewoluowały przez lata, aby w końcu osiągnąć dojrzałą formę. Przedstawicielem tego typu jest właśnie Helle Harding. Takie „dziecko północy”, tradycyjnie eleganckie, ale nie pozbawione technologicznych dobrodziejstw, jakim jest na przykład klinga wykonana z laminowanej stali nierdzewnej. Nowoczesnaklinga o tradycyjnej formie osadzona w drewnianej rękojeści. Czy takie połączenie działa, czy tylko pięknie wygląda? Spróbujmy na to odpowiedzieć. Najpierw kilka słów o klindze. Można ją w zasadzie nazwa zaostrzonym płaskownikiem. Otóż krawędź tnąca wyprowadzona jest jednym jedynym szlifem. Niezbyt wysokim nawiasem mówiąc i nie wygląda to zachęcająco. Co prawda czubek wydaje się bardzo mocny (i taki jest w rzeczywistości), ale dość gruba klinga z takim niskim szlifem nie zapowiada rewelacji. Jednak już pierwsze cięcia rozwiewają wątpliwości. Nóz tnie wyjątkowo płynnie, nie klinuje się w ciętym materiale. Twarde warzywa, czy owoce są co prawda rozłupywane, ale nie bardziej niż przez noże z klingą o podobnej grubości, ale z osobnym szlifem głównym i krawędzi tnącej. Cięcie tektury jest również płynne, bez szarpania czy zagniatania. Prawdziwe zalety szlif zerowy pokazuje dopiero przy pracy w drewnie. Tu działa jak dobre dłuto. Hardingeim świetnie się struga, ostrzy patyki i dłubie czubkiem. Wióry są czyste i pięknie podwinięte. Nie ma jednak róży bez kolców. Chcąc stale cieszyć się zaletami szlifu zerowego trzeba się męczy przy ostrzeniu. Trzeba będzie zebra sporo materiału (ostrzymy na całej szerokości szlifu). Można oczywiście ostrzy tradycyjnie samą krawędź, ale to już nie będzie to samo. Klinga, która okazała się całkiem praktyczną jest osadzona w bardzo tradycyjnej rękojeści. Dobrze wyprofilowana w trzech wymiarach zapewnia pełne bezpieczeństwo w czasie pracy, pomimo braku choćby szczątkowej gardy. Ale taki już jest urok noży skandynawskich. Oprócz wygody rękojeść zapewnia też bardzo miłe wrażenie dotykowe. Jest miłą i „ciepła”, szczególnie docenia się to przy pracy na zimnie. Wrażenie jest niesamowite i stanowi bardzo miłą odmianę dla wszystkich tytanów, g-10, czy micart. Nie do przecenienia zimą, ale i latem będzie zapewnia komfort, bo będzie w nią wsiąkać pot (podobnie jak w korkowa rękojeść wędki). A teraz kropla dziegciu. Przy mocnym nacisku rękojeść uwiera w dłoń. Moim zdaniem jest trochę za smukła na grzbiecie. Gdyby ją lekko poszerzyć można by wygodnie pracować przez długie godziny bez uczucia dyskomfortu. Przy mocnym nacisku ujawnia się kolejny minus noża, otóż zaczyna się wygina. Cała konstrukcja zaczyna sprężyście pracować, co nie sprawia pozytywnego wrażenia. Ale z drugiej strony to jest lekki nóż terenowy i totemu nim struga nie będziemy. Przy tej klasie noża przyjdzie nam pewnie nastruga wiórŽ na rozpałkę, zaostrzy kijek na kiełbaski i ponacina te ostatnie. I nie jest też tak, że nie można tym nożem ciężko popracować, można spokojnie, tylko nóż będzie ostrzegał, że można przesadzić. To co jeszcze zachęca do nabycia Hardinga to świetna pochwa. Bardzo dobrej jakości, tradycyjna w formie wspaniale komponuje się z nożem. Całość podana w gustownej tubie. Oprócz noża jest tam jeszcze serwetka z logiem producenta i niewielka ulotka. Opakowanie co prawda kosztuje, ale gdy wręczymy komuś tak zapakowany nóż w prezencie efekt będzie piorunujący. Generalnie dużą zaletą tego noża jest estetyka, wartość która trudno obiektywnie ocenić. Porównując Hardinga do większości współczesnych noży można wyrządzi mu poważną krzywdę. Jest przecież wiele noży, które podobnie tną, są równie ergonomiczne, ale trudno znaleźć taki, który dotrzyma mu kroku klimatem. Helle Harding to dobrze wykonany nóż. Bardzo lekki i wygodny. Rozmiary zapewniają dostateczną precyzję, ale nie ograniczają możliwości. Po prostu dobry kompromis dla lekkiego noża terenowego. Jeśli wziąć pod uwagę świetny nóź, dobra pochwę i estetyczne podanie to okazuje się, ze to świetny pakiet dla outdoorowca tradycjonalisty. W pełni funkcjonalny i jednocześnie elegancki, posiadający niepowtarzalny klimat. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() {mospagebreak} Kotwic Nóż dociera do użytkownika w ładnej kartonowej tubie. Jest to miłe wrażenie, że ktoś postarał się by produkt prezentował się dobrze, już w momencie oglądania opakowania. A przecież noża jeszcze nie widać. Z czeluści tuby, wyłania się nóż. Należycie odziany w skórzaną pochwę, z której wystaje tylko niewielka część rękojeści. {mosimage thumbs=0} {mosimage thumbs=0} {mosimage thumbs=0}
{mosimage thumbs=0}.
Czy opłaci się, nosić ten „ciężar”? Zobaczymy. Długość całego noża to 204 mm. Jest to więc nóż średnich rozmiarów. Ostrze ma długość 99 mm, a rękojeść 105 mm. Klinga ma wysokość 22 mm, a jej grubość wynosi 2,9 mm. Wysokość szlifu jest niewielka, zaledwie 6 mm. Klinga ma kształt „drop point”, a została wykonana z laminowanej stali.
Zaczynamy więc testy. Kuchnia to miejsce gdzie w zasadzie każdy nóż w końcu wyląduje. Nóż jest ostry, więc krojenie chleba, wędliny i innych miękkich produktów nie jest problemem. Trzeba więc znaleźć trudniejsze zadanie. Warzywa i owoce. Obieranie jabłka, marchewki to jednak proste zadanie, ale już krojenie tejże marchewki zaczyna być lekko kłopotliwe. Helle Harding pomimo cienkiej klingi rozłupuje marchewkę i pojawia się pierwsze rozczarowanie. Wiąże się to z bardzo niskim szlifem na ostrzu.
Panujące ostatnio niskie temperatury uniemożliwiają połowy rybackie, więc planowany przeze mnie test „na rybach” nie mógł się odbyć, czego bardzo żałuję.
Dane mi było natknąć się na połamany krzaczek, który posłużył dalszym testom.
Wędkarze, myśliwi też powinni być zadowolenie z posiadania tego noża.
Kotwic Na koniec jeszcze kilka zdjęć, w tym jedno w porównaniu Helle Harding z nożem Cold Steel Pendleton Hunter . {mosimage thumbs=0} {mosimage thumbs=0} {mosimage thumbs=0} Zapraszamy do dyskusji na forum | |
| |
|
Posted in Recenzje on sty 23, 2006