Emerson Mini Commander - mniejszy brat

Emerson Knives Incorporated (EKI) to firma, zajmująca się tworzeniem noży do zastosowania militarnego, taktycznego i tam, gdzie może pojawić się konieczność użycia określonego mianem nadużycie (abuse). Zajmuje się produkcja głównie folderów, wszystkie maja specyficzną, wręcz klimatyczną  kolorystykę mającą zniwelować refleksy świetlne w ciemnościach, a także design podporządkowany zastosowaniom typu podważanie, dłubanie w materiale, cięcie, szybkie otwarcie i, jakkolwiek by to brzydko nie zabrzmiało: krzywdzenie bliźnich.

To sprzęt stosowany jako back-up, w starciach z żywym przeciwnikiem, szybkim dobyciu i przecięciu kaftanu bezpieczeństwa, tego typu rzeczy. Tak z grubsza rysuje się obraz i klimat który wytworzyła sobie firma, a także opinie wielu jej klientów.

Model, który opisałem oczywiście mieści się w tej konwencji, jednak posiada również duże walory użytkowe, stąd moje nim zainteresowanie. Odkrycie noża będącego świetnym połączeniem walorów taktycznych, noża do samoobrony, a także o wysokich walorach użytkowych i ergonomicznych skłoniło mnie do kupna.

Decyzja okazała się nad wyraz słuszna, tym bardziej, że trafił mi się model o perfekcyjnym wykonaniu, ale o tym w dalszej części tekstu.

Emerson Mini Commander

PIERWSZE WRAZENIE

Sam nóż jest najmniejszym w rodzinie Commanderów. Po wyjęciu z pudełka nie zaskoczył mnie specjalnie, spodziewałem się rozmiarów mniejszych od starszych braci - klasycznego Commandera (można powiedzieć flagowego noża Emersona) oraz Super Commandera z 4'' klingą. Ogólnie rzecz biorąc ten nóź wcale taki mały nie jest - długość klingi wynosi 3,4'' a zatem jest rozmiarów Mini Socom Elite Microtecha i niewiele mniejszy od Sebenzy.

Mając na uwadze dość często wzmiankowane problemy z kontrolą jakości, podszedłem do noża z rezerwą, jednak owe kłopoty ze spasowaniem elementów i linerlockiem dotyczyły niektórych serii z rocznika 2001 czy tez 2002. Później firma zaczęła przestrzegać pewnych rygorów i tak wiec mamy całkiem mile wyglądający 'tactical knife'.

Podsumowując, pierwsze wrażenie jest naprawdę pozytywne - kawałek solidnej stali + g10 na okładziny! Bardzo płynne otwieranie, scentrowane ostrze w pozycji zamkniętej, żadnych luzów, blokada zaskakuje pewnie i zawsze na środku. Estetyka także jest nietypowa jak na wytwór Emersona - aż przyjemnie popatrzeć i pootwierać...

Emerson Mini Commander

NÓŻ, czyli jak oni to zrobili

Zastosowany szlif rożni się nieco od reprezentatywnego "chisel grind", czyli zupełnie płaski jeden z boków klingi. W założeniu ma to wzmocnić odporność na wyszczerbienie lub jakiekolwiek uszkodzenie ostrza przy silnym wbijaniu w twardy materiał. Ma tez ułatwiać ciecie. Na ile to się sprawdza - nie wiem. Mini Commander ma standardowy plaski szlif po obydwu stronach, zaczynający się zwężać do ostrza od ok. 65% powierzchni. Ma to być pewna optymalizacja miedzy łatwością "wsiąkania" w materiał przy cięciu a także wytrzymałością na naprężenia przy lekkim podważaniu. Grubość klingi może nie jest specjalnie imponująca (dość standardowe 0,125'') jednak sama budowa noża przecież nie predysponuje go do podważania czy wieszania się na nim. Ale stosunkowo niski szlif przy okazji wyraźnie zwiększa możliwość lekkiego podważania... Oczywiście trzeba podejść z pewną intuicją przy takim, nazwijmy to - nadużywaniu sprzętu, który z założenia przeznaczony jest do cięcia. Nie sądzę żeby klinga dała się złamać w dłoniach, przy użyciu siły mięśni przeciętnego człowieka. Nóż zbudowany jest tak, żeby kosztem łatwości cięcia lub przebijalności czubka, zwiększyć jego wytrzymałość i to udało się w zupełności.

Otworzyć możemy na dwa sposoby - za pomocą dysku umieszczonego na grzbiecie klingi, który jest rozwiązaniem dość ergonomicznym i praktycznym gdyż można bez problemu użyć lewej i prawej dłoni i przy okazji ekonomicznym. Drugi sposób to użycie opatentowanego systemu Wave - wystająca z klingi "fala" zaczepia o krawędź kieszeni i przy odpowiedniej szybkości siła bezwładności pcha klingę do stop-pinu. Mamy wiec otwarty nóż gotowy do akcji, w ciągu czasu nie przekraczającego 1s! I to nie jest marketing - takie są fakty.

Emerson Mini Commander

Żeby nie było za różowo to napomknę, że częste takie otwieranie prędzej czy później doprowadzi kieszeń spodni do ruiny, niezależnie od pancerności tkaniny. Drugie, ale dotyczy czasem zawadzania Wave nawet jeśli nie chcemy go otwierać po wyciągnięciu... trzeci i dość kontrowersyjny minus to zużywanie się blokady. Otóż "waveowanie" uzależnia, a częste i szybkie otwieranie z impetem (flicking) po prostu przyspiesza wyraźnie ścieranie się linersa oraz punktu styku klingi ze stop-pinem, powodując po pewnym czasie kłopoty ze stabilnością ostrza. Nie jest to wina samej konstrukcji jak myślą niektórzy, ale sposobu otwierania. Blokada nie zużyje się po setce otworzeń, ale po notorycznym flickingu... już może. Dlatego proponuje się po początkowej fascynacji ograniczyć korzystanie z Wave do minimum i być może stanu wyższej konieczności. Jeśli nawet pojawia się jakiekolwiek problemy z nożem to firma EKI zachęca do wysłania noża do siedziby na korektę. Jedyną opłatą jest koszt transportu w jedna stronę, reszta pokrywana jest przez firmę. Po maksimum 2 tygodniach w idealnym stanie odsyłany jest do rąk naszych. To się nazywa dbać o klienta! Może były głosy, że niektóre wersje Emersonow są niedopracowane, ale nie słyszałem żeby ktoś narzekał na jakość 'customer service'. Oczywiście inaczej ma się koszt transportu jak się mieszka w Stanach w stosunku do naszych warunków, ale z drugiej strony sadzę, że nie należy rozpaczać - przy częstym nadużywaniu noża, powiedzmy raz na 6 miesięcy można wysłać go na przegląd, jak kogoś stać na taką zabawkę to sądzę, iż stać go tez na koszty przesyłki...

Klinga powleczona jest gruba warstwą Black Teflon. Jest wytrzymała i nie rysuje się po przebiciu np. puszki z piwem. To samo dotyczy klipsa, więc nic do czego można się doczepić.

Okładziny łączone są z linersem za pomocą standardowych śrub - jedna główna scalająca wszystkie elementy łącznie z ostrzem, do rozkręcenia której wystarczy zwykły plaski śrubokręt i 4 małe "krzyżaki" nie licząc tych trzymających klips. EKI to jedna z niewielu firm umożliwiająca rozkręcanie swoich składanych noży za pomocą prostych, ogólnodostępnych narzędzi w celu przeczyszczenia. Choć szczerze mówiąc nie wiem czy jest konieczność częstszego czyszczenia niż raz na pół roku, biorąc pod uwagę prostotę mechanizmu manualnego.

Emerson Mini Commander

Ergonomia spisuje się na medal. To duży plus! Rękojeść wręcz przykleja się do dłoni. Oczywiście zawsze jest to kwestia sporna, gdyż każdy ma inną dłoń jednak uważam, że ewentualnych malkontentów będzie bardzo, bardzo mało. Głębokie wcięcie na palec wskazujący oraz wyraźnie zaznaczona faktura G10 niwelują do zera ryzyko jakiegokolwiek niekontrolowanego ruchu łapki względem rękojeści - nie ma szans ześliznąć się na ostrze przy bardzo silnym pchnięciu w twardą rzecz.

Stabilności dodają poprzeczne frezy na końcu rękojeści oraz w oparciu na kciuk - idealnie wyważone, nie wgryzają się przesadnie w skórę, a spełniają swoja funkcję...

Sama blokada też jest przemyślana - po prostu po stronie odblokowującej - g10 wraz z linersem jest z lekka bardziej przycięte, a blokada na tym samym poziomie co druga cześć okładziny. Jest to świetne rozwiązanie, które nie tylko ułatwia intencjonalne odblokowanie noża, ale także utrudnia przypadkowe jego odblokowanie podczas pracy, gdyż  palec wskazujący jest głownie styczny z okładziną nie z linersem! Najlepiej zobrazuje to fotka. Takie rozwiązanie jest zastosowane w np. LCC Microtecha gdzie też przemyśleli design.

Klips jest opracowany po prostu dobrze, nie niszczy kieszeni, trzyma dobrze nóź i to jest chyba najważniejsze.

DO BOJU, Towarzyszu!

Emerson M.C. sprawdza się całkiem nieźle jako podręczny nożyk użytkowy. Używałem go trochę w kuchni, trochę przy cięciu kartonów, struganiu drewna i powiem szczerze, że praca nim jest czystą przyjemnością, głównie dzięki bardzo wysokiej ergonomii. Jednostronna krawędź tnąca w niczym nie przeszkadza, jednak zauważyłem, że ostrze nie trzyma się tak dobrze jak np. w Sebenzie...nie wiem, może nie jest to właściwe porównanie bo i stal rożna i hartowanie inne, inna tez klasa produktu.

Przy cięciu miękkich rzeczy nie zauważyłem jednak żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało, ale szczerze mówiąc nijak ma się odporność na ścieranie 154CM w Emersonach do np. b. twardej S30V w Striderze.

Emerson Mini Commander

Ciężko napisać tu coś więcej, nie robiłem naukowych, super-dokładnych testów na trzymanie ostrza, bo ono sprawuje się dobrze i zresztą niewiele wynik takiego testu powiedziałby o jego rzeczywistych walorach i wadach. Sama budowa noża predysponuje go do narzędzia do samoobrony - dosadne recurve drastycznie zwiększające siłę i agresywność cięcia, wyraźnie zaznaczony jelec w rękojeści, jej końcówka aż prosi żeby zastosować ją jako defensywny kubotan. Myślę że szybę w samochodzie też łatwo wybić w razie potrzeby..

Emerson Mini Commander

Zauważyłem ze nie-nożowi (na anglojęzycznych forach używa się określenia "sheeple") ludzie dziwnie patrzą na kogoś stosującego noża do przecięcia, taśmy, koperty, linki itd. Myślę, że Mini Commander, pomimo że rozmiarami nie jest przesadzony, to jego głębokie recurve i czarny kolor wzbudzają niepokój, nasuwając ludziom intuicyjnie na myśl, że to niekoniecznie musi być scyzoryk do "linek". Trzeba to brać pod uwagę, choć osobiście nauczyłem się ignorować dyletanckie denerwujące pytania w stylu "a po co ci to", więc wszelkie pytania o mój nóż zbywam jakimś nienamiętnym tekstem.

Emerson Mini Commander

DLA KOGO?

Podsumowując, jest to nóż godny uwagi z racji świetnego wyważenia między taktycznościa a użytecznością. Rozmiar jest w sam raz do tego by wykonywać normalne prace, a do samoobrony nie trzeba tez większego. Grubość linersow i klingi jest taka sama jak w większych folderach Emersona zatem siłą rzeczy bardziej kompaktowy M.C. jest mocniejszy, stabilniejszy. To jest sprzęt dla tych, którzy chcą mieć coś taktycznego, przeznaczonego do potencjalnej walki... jednak na tyle ergonomicznego by móc bez problemów posługiwać się tym na codzien. A nożem pracuje się o wiele przyjemniej i łatwiej aniżeli scyzorykiem, choć zakres zastosowań jest ograniczony w zasadzie tylko do cięcia.

W pigułce:

plusy:

  • ergonomia!
  • wave
  • świetny wygląd (przystojniak!)
  • bardzo wysoka jakość wykonania (niestety odnosi się to do mojego egzemplarza a innych egzemplarzy tego typu nie dane mi było trzymać w ręku...)
  • wszechstronnie przemyślany design, tak, że nie ma się do czego przyczepić - nie na darmo Commander 1998 dostał nagrodę "Best Overall Knife of the Year" w Atlancie na International Blade Show.
  • lekki

minusy:

  • chyba trochę straszy ludzi wokół...
  • od czasu do czasu trzeba dokręcać śrubę główna przy częstym i mocnym otwieraniu, choć można użyć jakiegoś wzmacniacza połączeń gwintowanych jak loctite lub taśma silikonowa, ale wtedy już łatwo nie rozkręcimy - cos za coś.
  • stal mogłaby być zahartowana ciut wyżej przez co być twardsza i zyskać lepsze właściwości "wear resistance". Jednak Ernie wielokrotnie pisał, że "tępy nóź zawsze można podostrzyć, ze złamanym już nic nie da się zrobić". A więc wszystko ma wady i zalety...

Posted in Recenzje on mar 08, 2006