CRKT Anubis
Seria noży CRKT sygnowanych logiem Elishewitza budziła we mnie mieszane uczucia, nie mogłem się do nich przekonać. Fakt, że kontakt z nimi miałem raczej sporadyczny i nigdy nie mogłem nimi popracować. Teraz dzięki uprzejmości Wara miałem okazję dokładniej przyjrzeć się tej konstrukcji, a także troszkę tym popracować.Folder trafił w moje ręce bez opakowania, więc obyło się bez tego dreszczyku emocji towarzyszącego odpakowywaniu nowej zabaweczki. Pierwsze wrażenie wypadło ogólnie pozytywnie, wprawdzie nie było nerwowego odpakowywania pudełka w poszukiwaniu zawartości , ale wysuwające się z koperty narzędzie nie wywołało specjalnych emocji. Może ślepy los sprawił, że moje oczy spoczęły najpierw na stronie z klipsem.
Stonowane barwy, w miarę delikatny klips i wyraźny autolawks, to pierwsze co rzucało się w oczy. Ogólnie pierwsze wrażenie całkiem niezłe… Z chęcią wziąłem nóż do ręki, obróciłem – Z drugiej strony przyciąga uwagę rzecz w tym sprzęcie całkowicie zbędna – umieszczone na klindze złote logo Elishewitza pasujące do tego noża jak kwiatek do waciaka.Dopiero później dostrzega się tak istotną rzecz jak blokada. Button lock w wykonaniu CRKT naprawdę budzi zaufanie, przycisk umieszczony jest tak, że nie ma możliwości przypadkowego zwolnienia, a dodatkowo zapadający lawks jeszcze potęguje poczucie bezpieczeństwa. Symetryczny kołek umożliwia łatwe otwarcie klingi, a jednocześnie pełni funkcję stop pina, nie ograniczając możliwości użytkowych klingi. Czas na coś więcej niż oględziny, otwieram klingę i dłoń niemal intuicyjnie znajduje właściwe ułożenie. Palce doskonale wpasowują się w kształt rękojeści, a kciuk bezbłędnie opada na grzbiet klingi. Ta nie budzi już jednak tak pozytywnych skojarzeń. Co prawda wysoki, wklęsły szlif pozwala przypuszczać, że cięcie będzie prawdziwą przyjemnością, jednak sam profil budzi moje wątpliwości i temu będę musiał poświęcić nieco więcej czasu. Klinga o specyficznym kształcie ze stosunkowo wysokim, wklęsłym szlifie powinna dobrze sobie radzić z cięciem, lekko zaznaczona recurva powinna jeszcze w tym pomóc. Z drugiej strony nisko wyprowadzony czubek jednak może ograniczać użytkowość klingi.
Otwieranie noża przy pomocy kołka wychodzi całkiem nieźle, nóż pracuje płynnie choć konieczne jest przyłożenie nieco większej siły dla poruszenia klingi. Próba otwarcia z nadgarstka kończy się niepowodzeniem. Szybko okazało się, że przycisk blokady służy również do podtrzymania klingi w pozycji zamkniętej. Przy wciśniętym przycisku blokady otwieranie tym sposobem jest całkiem łatwe.
Do zamykania trzeba również się przyzwyczaić, ale opanowanie tej sztuki zajmuje zaledwie chwilę. Trochę dziwnym zdaje się umieszczenie płaskiej sprężyny między okładzinami na grzbiecie noża, ale okazało się w miarę szybko że jej jedynym zadaniem jest zabezpieczenie autolawksa przed zatrzaśnięciem się przy zamkniętej klindze. Oczywiście dodatkowo wyłapuje wszelkie zanieczyszczenia, ale to już raczej przypadek Klips… Cóż można o nim powiedzieć, wygląda całkiem nieźle, umożliwia w miarę dyskretne noszenie sprzętu w kieszeni. Mimo wszystko odstaje dość mocno od rękojeści. Jedyne, co mi nie pasuje chyba tylko brak możliwości jego przełożenia. Szczątkowy finger groove kończący się bezpośrednio krawędzią tnącą również nie budzi zaufania. W chwili nieuwagi palec wskazujący zsunął się na klingę i tylko fakt, że akurat nie robiłem nic szczególnego uratował mnie przed bolesną niespodzianką. Dość ględzenia i domysłów czas coś pociąć, oczywiście na pierwszy rzut poszły jak zwykle wszelkie zbędne w domu materiały: papier, tektura, plastik. Nie będę rozwodził się nad przebiegiem takich działań, opisywane było to wystarczająco wiele razy. Wypada jednak napisać, że ostrość golenia nóż stracił przerażająco szybko, za to ostrość roboczą zachował bardzo długo. Zastanawiające jednak było to, że jednak od początku próby coś było nie tak, klinga powinna znacznie lepiej radzić sobie z materiałem. Poszukiwanie powodów było krótkie, wystarczył pomiar grubości klingi na wyjściu szlifu roboczego, suwmiarka wykazała 0.95mm. Takie wyprowadzenie szlifu jest dobre w dużych nożach terenowych, ale nie w folderze (dla porównania mój monochrome ma w tym samym miejscu 0.65 mm). Oczywiście kuchnia zawsze jest pod ręką i tam skierowałem się po dalsze doświadczenia, jak okazało się była to krótka i jednorazowa wizyta. Zadań było niewiele, ot jakieś mięso, sałatka i parę kanapek, Nie mogę powiedzieć, że nóż się nie sprawdził, radził sobie całkiem nieźle, choć mógłby lepiej. Szczególnie w twardych warzywach, gdy wysokość ciętego materiału przekraczała wysokość szlifu – tam zaczynało się łupanie. Dodatkowo nisko zakończony szlif specjalnie nie ułatwiał pracy, wymuszając określone położenie klingi względem ciętego materiału. Dopiero próba doczyszczenia sprzętu okazała się prawdziwym wyzwaniem, zwłaszcza doczyszczenie wyfrezowania klingi i wydobycie resztek mięsa spod sprężyny – tu udało mi się spowodować zaskoczenie autolawksa przy zamkniętej klindze. Można powiedzieć, że do sporadycznych wizyt w kuchni z tym folderem dałbym się przekonać, szczególnie jeśli to nie ja miałbym go czyścić.
Przydałyby się również jakieś spotkania z materiałem nieco trudniejszym, bo nie samym miastem człowiek żyje to zdarzyła się również wyprawa do najbliższego większego skupiska drzew zwanego szumnie lasem. Tu mogłem sprawdzić jak nożyk radzi sobie w nieco trudniejszych warunkach, a także jak pracuje się nim w nieco twardszych materiałach. Po kolei, najpierw trafił się jakiś pieniek, na który upuściłem nożyk z wysokości około 1 metra. Spodziewałem się, że nóż spokojnie utknie w drewnie, ale stało się inaczej nóż owszem wbił się w drewno, a następnie przewrócił pod własnym ciężarem zagłębienie po klindze miało zaledwie kilka milimetrów. Nie zrażony pierwszym podejściem spróbowałem wbić nóż ręką i przekonałem się jak opornie wchodzi on w twardy materiał.
Jednak wbijanie noży nie jest najpopularniejszą czynnością wykonywaną nożem w terenie. Raczej jest to struganie i do tego celu znalazłem troszkę grubszą niż zwykle gałązkę. Cóż mogę powiedzieć, klinga bardzo dobrze radzi sobie z drewnem wchodzi łatwo, dobrze płynie przez materiał, ale… problemem tu okazał się … klips, który dość boleśnie uwierał w dłoń. Stwierdziłem dość szybko, że bez klipsa praca ta jest znacznie przyjemniejsza i znacznie więcej można zdziałać. Ostrzenie, jest to czynność, którą użytkownicy tego noża będą wykonywać bardzo często jeśli cenią nóż naostrzony do poziom golenia, lub dość rzadko jeśli wystarczy im ostrość robocza, Przyznać trzeba jednak, że jak zwykle w przypadku Aus8 od CRKT nóż ostrzy się łatwo, szybko i często.
Czas na kilka słów podsumowania tego modelu. Klinga mimo interesującej linii użytkowo jest raczej przeciętna. Rękojeść jest bardzo wygodna, ale tylko w podstawowych chwytach. Klips trzyma pewnie jest dyskretny i dobrze dobrany, ale przeszkadza przy cięższych pracach, gdzie konieczne jest przyłożenie większej siły. Ogólnie powiedziałbym , że użytkowość tego modelu ustępuje wyglądowi niestety. Co prawda trudno określić ile jest w tym winy projektu, a ile wykonania. Kilka rozwiązań mimo wszystko podoba mi się np. wykorzystanie blokady do trzymania zamkniętej klingi. Większość jednak krzyczy : nie, nie podoba mi się. Ale pewnie jak zwykle model ten znajdzie swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników i dopiero wówczas będzie można stwierdzić na ile jest to udana konstrukcja.
Posted in Recenzje on maj 10, 2010