Pierwsze wrażenie
Subrosa zapakowana jest typowo - w czarny woreczek i niebieskie pudełko Benchmade. Pierwsze wrażenie - spory, ładny, lekki nóż, otwiera się z mocnym kopnięciem, blokuje się solidnie, składa się wygodnie - listek blokady nie stawia wielkiego oporu. Głownia z S30V, rękojeść z tytanu - czuć to wyraźnie, jest bardzo lekka w porównaniu do innych konstrukcji (wrażenie potęgowane przez to, że tytan jest cienki). Środek ciężkości noża mniej-więcej pod palcem wskazującym. Nóż ma wspomaganie otwierania, Benchmade wykorzystuje opatentowane przez Lercha i Steigerwalta rozwiązanie, które nazywa Nitrous Assist. Płaskie sprężyny wyrzucające głownię są umieszczone w rękojeści, symetrycznie po obu stronach głowni zamkniętego noża. Typowo wycinane są z linerów, w tym wypadku musi być to rozwiązane inaczej. Kołek jednostronny, klips jednopozycyjny. To wszystko widać na zdjęciach, po to mam nóż, żeby przyjrzeć się mu znacznie dokładniej, w szczególności rozebrać go. Nie zamierzam ukrywać, że lubię grzebanie w nożach.
Konstrukcja
Rękojeść z dwóch piaskowanych/anodyzowanych kawałków tytanu 6Al4V, w których w jednym wycięta jest blokada. 6Al4V to najczęściej spotykany w folderach, dobry, twardy (jak na tytan) stop alfa-beta. Jest on znacznie bardziej miękki od stali i czasem taka blokada potrafi się wytrzeć w kontakcie z głownią, co prowadzi do luzów góra-dół.
Wydawałoby się, że konstrukcja rękojeści w przypadku framelocka jest prosta, jak młotek. Nie do końca, jest tu parę smaczków, które odróżniają ten nóż od np. Skirmisha. Zacznijmy od nitrousa - wspomaganie wymaga płaskich sprężyn, które są umieszczone w wyfrezowanych wnękach, po wewnętrznych stronach połówek chwytu.Sprężyny połączone są ze sobą tulejką, która przekazuje ich napięcie na głownię. Każda sprężyna i połówka przykręcona jest śrubą (torx-6) do tulejek dystansujących, które, zaiste, są bardzo ładne, żadne tam prostackie kawałki rurek. Mają one postać dwóch, połączonych ze sobą kawałkiem walca, schodkowanych ściętych stożków (patrz: zdjęcie, opisać to trudno). Podoba mi się to.
Poza tulejką nitrousa, dwoma tulejkami dystansowymi z tyłu na grzbiecie i osią główną (którą trzeba wspomnieć, bo jest ważna, ale że jest nudna nie będę się rozdrabniać - ot, oś i śruba torx-10) mamy jeszcze w rękojeści dwa kołki - ośmiokątny stop-pin i pin, na którym zatrzymuje się głownia zamkniętego noża (jeszcze nudniejszy niż oś główna, kawałek drutu, można by powiedzieć). Stop-pin jest mimośrodowy i w przekroju jest ośmiokątem – dzięki niemu można regulować głębokość zapadania blokady. Bardzo miło, jeśli będzie dobrze działać. Jeszcze milsze jest to, że obracać można go odkręcając śrubę z boku rękojeści, bez rozkręcania całego noża. Ze względu ten stop-pin, głownia przy zamykaniu musi zatrzymywać się na osobnym kołku.
Wracając do rękojeści - ozdobiona jest nawierceniami, całe szczęście nie są anodyzowane na wesołe kolory (ang. gay colours) jak w Skirmishu, tylko zostawione w srebrzystym kolorze naturalnego tytanu (i tak kontrastowym w stosunku do reszty chwytu). Widać, że to nawiercenia, nie ma w tych dziurach wielkiego wykończenia, ot, ślady po wiertle. Wiercili dziury i się nie dowiercili.
Integralną częścią prawej połówki chwytu jest blokada - integral lock/frame lock/monolock, jak zwał tak zwał (integral lock jest ponoć oryginalną nazwą, więc skąd frame lock? tak nazywała się blokada wymyślona przez Pata Crawforda, jak się stało, że nazwa przeszła na inny typ - zagadka). Blokada szeroko znana, ale (kolejny smaczek) tutaj zrobiona trochę inaczej, niż to, do czego przywykliśmy - listek jest długi i blokuje głownię bezpośrednio pod osią, a nie przed nią - czoło blokady i tanga głowni jest w pionie w osi z główną osią noża. Z początku podobało mi się to bardzo, przeszkadzające wcięcie, które ma każdy framelock, nie przypada pod palcem wskazującym, tylko przed nim i nie uwiera. Listek blokady wysunięty jest też bardzo wyraźnie ponad drugą połówkę rękojeści, co pomaga go zwalniać, ale tego akurat nie lubię. Podsumowując - zamiast wbijania poprzecznego w palec (uskoku po listku) wbija się on podłużnie. Ale przy pierwszym przymierzeniu i tak jest w porządku, nie uwiera specjalnie. Spełnia też to swoją rolę - monolocka zwalnia się bardzo łatwo. Następny smaczek - milimetr zewnętrznej krawędzi czoła blokady jest nieco wyższy, niż reszta (ta, która styka się z głownią). Mamy więc "wargę", która nie pozwala na nadmierne zapadanie się blokady. Listek w fabrycznie nowym nożu zapada na ponad połowę grubości tanga i praktycznie opiera się o ww. wargę. Może tak ma być. A czy zetrze się dalej, prowadząc do luzów góra-dół - zobaczymy.
W przypadku problemów z pomocą przychodzi mimośrodowy stop-pin. Zmieniając jego ustawienie szybko spowodowałem wystąpienie BP góra-dół, jak i w ogóle nie zapadanie blokady. Nieco trudniejsze było znalezienie początkowego, poprawnego ustawienia, ale udało mi się i to. Zdolniacha jestem. Miły ten mechanizm i działa poprawnie. W blokadzie wywiercona jest przelotowa dziurka na detent-balla, kulkę, która trzyma głownię w pozycji zamkniętej (w tym wypadku współpracując z napięciem sprężyn Nitrousa). Po pierwsze - czemu dziura na wylot? Ozdóbki mogą być nieprzelotowe, a tutaj - nie dało się? No tak po prostu jest. Kulka osadzona jest daleko od krawędzi blokady i listek podczas składania przez całkiem spory odcinek szoruje po głowni, dopiero w pewnej odległości wspina się na kulkę (niską dość, żaden wyczyn. tzn. nie stawia wielkiego oporu i nie robi problemu przy zamykaniu). Czemu nie tradycyjnie, blisko krawędzi? W zamkniętym nożu, ze względu na tą specyficzną konstrukcję, czoło blokady jest na wysokości końca głowni. A tam jest jeszcze duże wcięcie na stop pin, więc otwór, w który trafia kulka, i tak nawiercony jest milimetr od krawędzi głowni, po prostu bliżej się nie dało.
Na niektórych krawędziach wycięcia odcinającego blokadę od właściwej części okładziny jest miejscami coś w rodzaju... nadlewek. Nie są to nadlewki, co prawda BM stosowało już odlewanie tytanu (ramiona w BM42), ale te okładziny są frezowane i moim zdaniem nie-do-fre-zo-wa-ne. W nożu za dwieście zielonych.
Krawędzie rękojeści są wyoblone, to miło. Z przodu są szerokie wybrania (obustronne), prawe ułatwia dostęp do kołka. Powierzchnia z jednej strony minimalnie nierówna, widać to pod anodyzacją. Do tego są nacięcia poprawiające chwyt na 4 końcach noża - przód-góra (kciuk można położyć), przód-dół (blokada), tył-góra i tył-dół (nie wiem po co, pewnie z myślą o taktycznych zastosowaniach, morderczych ice-pickach i w ogóle covert deanimation). Z przodu jest po 5 nacięć, z tyłu po 4. Widać, że jednak położono większy nacisk na pokojowe zastosowania. Wszystko to zrobione równo.
Wykończenie tytanu rękojeści jest poprawne, jakby się przyczepić, to pod anodyzacją widać ślady po obróbce tytanu, ale nie ma co wybrzydzać. W końcu to tylko 200 dolarów, nie? Anodyzacja równa, oczywiście rysuje się, jak to anodyzacja.
Klips jest nietypowy dla Benchmade, mocowany dwoma śrubami. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie, że jest z tytanu - mało sprężysty i "miękki". Odstaje od rękojeści, trzeba go odkręcić i dogiąć. Jest słabo magnetyczny, więc stal? Strona producenta to potwierdza. Po dogięciu jest cały czas mało sprężysty, zwykłe klipsy Benchmade są w tym względzie lepsze. Piaskowany, ma inny, jaśniejszy odcień niż rękojeść, współgra z nią. Klips pełni też rolę ogranicznika framelocka - nie pozwala na zbyt duże odchylenie listka blokady. I bardzo dobrze, bo ten integral lock jest miękki, delikatny... dużo stalowych linerlocków sprawia solidniejsze wrażenie i stawia większy opór przy składaniu (pomijam takie cuda jak CRKT M21). Bez klipsa można odgiąć go bez żadnego wysiłku o całą grubość okładziny od płaszczyzny rękojeści. Po prostu przypadkiem, żadnego siłowania się. Ponoć tytan się przez takie coś odkształca i można popsuć blokadę, więc więcej robić tak nie będę (zepsucie blokady to tekst dla Amerykanów, Polak potem rozbierze nóż i ją dognie). Nie ma możliwości noszenia noża tip-up, co mnie szczerze boli - wszystkie foldery noszę tip-up i mam takie nawyki, ale zmuszę się i nieco przestawię na czas noszenia.
Rękojeść jest dość cienka i nie robi wrażenia solidnej. Zaciskając dłoń najpierw ugina się klips, potem framelock, potem sama rękojeść. Nawet jeśli przesadzam z tym wygięciem rękojeści pod dłonią, to monolitem i tak ona nie jest.
Głownia ma prawie 4" i jest zrobiona z S30V - jest długa i bardzo miła, z recurve, przypomina tą z 710, ale jest minimalnie grubsza. Sama słodycz. Z jednej strony motyl, z drugiej oznaczenie stali, napis LERCH jakąś italiką patykiem pisaną (zupełnie bez polotu), i dwa małe numery patentów. Aż sprawdziłem, co to. Jeden to mimośrodowy, ośmiokątny stop-pin (patent Mela Pardue i Steve Ingrama), drugi to Nitrous (Steigerwalt i Lerch). Widać Benchmade zamiast patentować skupuje patenty innych. Szlify minimalnie niesymetryczne, potrafią wypuścić nóż z o wiele gorszymi. Recurve jak recurve, false edge jak false edge, ot, głownia - jak widać na zdjęciach, rękojeść była znacznie ciekawsza. Linia szlifu nie podąża za linią ostrza, a szlif jest płaski, więc grubość głowni przy ostrzu będzie się minimalnie zmieniać (praktycznie do pominięcia). Wykończenie typowe dla BM, ślady po szlifowaniu, potem wyrównane, na to lekkie wykończenie "tumbled"/"vibed" czy jakkolwiek inaczej je zwą - lekki stonewash, spod którego widać satin. Do tego ostre linie szlifów, które lubię. Całość estetyczna. W głowni jest kołek, jednostronny niestety, mocowany śrubą torx-6 z drugiej strony. Można go przełożyć, ale ja lubię dwustronne, czasem zdarzy się i lewą ręką nóż otworzyć. Po przełożeniu łeb śruby mocującej go trochę wystaje ponad głownię – krawędź otworu jest sfazowana tylko z jednej strony, nie przewidzieli przekręcania. Ale da się, kołek będzie działać. Kołek ma kształt piramidy i jest wysoki, to dobrze. Nacisk na górę źle mi działa przy wspomaganiu - gdy głownia zostanie wyrzucona sprężyną, kciuk spada na głownię i ją zatrzymuje, albo spada na ostrze, a to niemiłe uczucie, choć trudno się skaleczyć. Wysokie kołki pozwalają na nacisk z boku, lepiej mi się tak otwiera.
Grubość głowni przy szlifie mała, co mi się podoba. Ostrze nie dochodzi do końca szlifu, jest spory notch, podobny do tego w nożach z axislockiem. Tylko w tym przypadku o jego początkowy odcinek opiera się tulejka nitrousa, a nie oś axisa. Fabrycznie ostry jak to Benchmade - grubo szlifowane ostrze wykańczane czymś prawie polerującym, w efekcie mamy coś, czego nie umiałbym odtworzyć - ni to ząbki/nierówności, które czuć pod palcem, ni to gładko wykończone, bo tnie kartki bez problemu. Goli jako-tako. Ostrzony na jakieś 20 stopni na stronę, albo trochę mniej, całkiem równo w każdym razie.
Lista grzechów wykonania:
Nóż wyposażony jest fabrycznie w boczny blade-play, którego nie da się zlikwidować (skręceniem śruby, można zapewne zlikwidować wymianą podkładek) - źle dobrana wysokość stanoffów do całkowitej grubości głowni i podkładek? Skręcony mocno nie otwiera się ze wspomagania, a mimo to wyczuwalny jest luz. W lekko skręconym głownia kiwa się na boki. Wstyd. Za to blokada blokuje bardzo pewnie i nie ma mowy o luzach góra-dół.
Nitrous kopie, aż miło, ale kultura pracy nie jest perfekcyjna, podczas zamykania noża i napinania sprężyny coś zgrzyta w mechanizmie. Do tego, żeby wspomaganie dobrze działało, nóż naprawdę musi mieć SPORO luzu. Trzeba było się spytać ludzi z Kershawa jak to zrobić, bo w 3x tańszym Blurze tego nie ma. Ba, w Cyclone też nie ma, on jest ze 4x tańszy. Co prawda wspomaganie jest inne (speedsafe a nie nitrous), ale tam BP po prostu nie ma. W porównaniu do speed-safe, duże, płaskie sprężyny na pewno są bardziej odporne na złamanie, niż te gięte z drutu. Do tego w tym nożu (w przeciwieństwie do linerlocków Benchmade) nie są częścią linerów i można je wymienić nie wpływając na inne elementy noża, takie jak blokada. W rękojeści siedzą krzywo, tzn. jedna wystaje do wewnątrz z płaszczyzny okładziny, druga się w nią chowa. Ta druga właśnie szoruje o rękojeść podczas pracy nitrousa.
Głownia się nie centruje. Oczywiście położenie głowni pomiędzy linerami zależy od skręcenia śruby osi głównej, a skoro nie ma dobrego ustawienia tej śruby, to trudno powiedzieć, jak bardzo nasilony jest ten efekt.
W zamkniętym nożu sztych ledwo chowa się pod obrysem rękojeści, wyraźnie zahacza o palec przy przeciągnięciu, z lekkim dociśnięciem. Naciskając na grzbiet głowni, można wepchnąć ją dalej w rękojeść (sprężyście), sztych zgłębia się wtedy na dalsze 2 mm i jest bezpiecznie. Nie wiem, na którym elemencie to wszystko sprężynuje.
Cała ta bylejakość wykonania już mnie irytuje. Producent na stronie chwali się maszynami o dokładności 0.0000(chyba tyle tych zer)5", koniecznie trzeba podpowiedzieć, żeby jeszcze jakichś operatorów obrabiarek opłacili.
Ogólne wrażenie - projekt kładzie mocny akcent na sporą głownię w kompaktowej i lekkiej rękojeści (Spyderco w taką rękojeść zmieściłoby głownię 3.5" z 3" ostrzem), zbyt delikatnej na nóż "taktyczny". Na pewno nie jest to nóż dla ludzi, którzy uważają, że im droższy nóż, tym większe kamienie można nim kruszyć i grubsze drzewa ścinać. Za to ładny jest (może zbyt ładny, przez te ozdóbki) i zgrabny. Ma sporo ciekawych rozwiązań konstrukcyjnych. Niestety nie rzuca na kolana wykonaniem, kuleją podstawowe sprawy mechaniczne.
Używanie
Subrosę nosi się dość głęboko, więc choć klips trzyma lekko, nie ma się wrażenia, że nóż sam wypadnie z kieszeni. Za to wyjmuje się bez problemów, nic nie haczy. Otwieranie jest dość łatwe, jednak trzeba pokonać opór napiętych sprężyn nitrousa, żeby głownia została wyrzucona z rękojeści. Oczywiście zależy to też od stopnia skręcenia osi głównej, można otwierać go bardzo łatwo, ale głownia będzie się bardzo kiwać na boki. Jak już wspominałem kołek jest wysoki i dobrze otwiera się nim Subrosę. Składanie na dwa razy, przy ok. 60 stopniach zaczynamy napinać sprężyny wspomagania. Wszystko łatwo obsługuje się jedną ręką.
Głownia Subrosy ma prawie cztery cale, wysoki szlif płaski i cienką krawędź nad ostrzem, więc jest całkiem przyjemnie. Można sobie zrobić kanapki, przeciąć różne rzeczy, skaleczyć się, podłubać w zębach (ma całkiem wydatny sztych). Nie będę szczegółowo opisywać jak nóż kroi cebulę, a jak pomidory - tnie jak inne, podobne foldery tej wielkości, czyli dostatecznie dobrze. Nawet gdybym powiedział – „tnie dobrze”, „tnie źle”, to jak moje „dobrze” ma się do takiej oceny czytelnika? Zapewne nijak, ale jeśli czytelnik używał np. BM710, to już wie, jaki to poziom. Jest nawet trochę lepiej. Kuchenniakiem oczywiście nie jest, od pikutka dzieli go kilka klas, choć da się go używać w kuchni. Do łatwości strugania puukko też dużo brakuje. Ale jak na nóż składany jest w porządku. Recurve jest małe, ma znaczenie bardziej wizualne, niż praktyczne. Stal zachowuje się poprawnie, trudno porównywać mi trzymanie ostrości z innymi nożami bez testów, jest co najmniej dobrze. Nie ostrzyłem tego noża, ale tylko podostrzałem - też czuć pod ręką, że to nie AUS-8. Recurve utrudnia nieco ostrzenie na dużych, płaskich powierzchniach – albo pręty, albo trzeba poświęcić krawędź kamienia.
Rękojeść jest dostatecznie wygodna, dla mnie (21.5 obwodu w kostkach) ma idealną wielkość. Nie ślizga się w suchej dłoni, jest miła w dotyku (choć wcale nie miękka i włochata). Kształt rękojeści nie wymusza żadnego chwytu, można sobie złapać przy ostrzu, można dalej, można położyć kciuk na grzbiecie, wszystko w miarę wygodnie. Lubię takie projekty. Klips jest dość płaski i nie zmienia zbyt mocno konturu chwytu. Ale ogólnie Subrosa tytanem pracy nie jest, zbyt mało wypełnia dłoń i ma zbyt dużo ie wygodnych krawędzi.
Listek blokady uwiera w palec bardziej, niż się początkowo spodziewałem, ale we framelockach zawsze mnie coś uwiera. Zwalnianie blokady jest stanowczo za łatwe - raz zdarzyło mi się odblokować nóż, gdy smarowałem chleb - kciuk na boku rękojeści, w okolicach monolocka, nacisk na nóż i głownia się składa. Podczas tego krótkiego używania blokada nie zaczęła zapadać głębiej – zatrzymuje się minimalnie przed „wargą” na monolocku, po dociśnięciu palcem opiera się o nią.
Śruba osi głównej nie jest (co dziwne) zabezpieczona klejem do gwintów, notorycznie się odkręca (myślę, że duże znaczenie ma tu też "kopanie" wspomagania). Efekty odkręcania oczywiste - nitrous kopie jeszcze mocniej, pojawiają się jeszcze większe luzy głowni na boki i zezowanie głowni na bok w zamkniętym nożu.
Czas na poprawki - zobaczmy, co możemy sami zrobić z tym nożem. Rozłożenie jest proste, tylko 3 śruby trzymają wszystko razem. Demontaż wspomagania jest trywialny, po odkręceniu śruby głównej i dwóch śrubek w rękojeści, zdjęciu tytanu, wyjmuje się tulejkę spomiędzy sprężyn i skręca razem resztę. Niestety trzeba zamontować sprężyny z powrotem, albo zastąpić je podkładkami tej samej grubości. Co ciekawe sprężyny są też zrobione z tytanu (w innych nożach BM są one wycięte w tytanowych linerach, widać ten materiał nadaje się lepiej, niż stal). Zaprojektowane jest to wszystko z głową, okazuje się, że gniazdo sprężyny jest wyfrezowane głębiej w miejscu, gdzie ona pracuje, po to, żeby nie haczyła o tytan rękojeści. A jednak coś takiego się dzieje... no ale to nic, widać się wygięły na bok - prostujemy sprężyny i składamy z powrotem. Tyle, że one są proste... Po prostu współpracująca powierzchnia w obrysie głowni jest lekko krzywa, i tulejka zjeżdża w jedną stronę spychając sprężynę. Do tego, po złożeniu głownia naprawdę poważnie się nie centruje. A więc rozkręcamy i jednak demontujemy wspomaganie. Po skręceniu okazuje się, że głownia nie ma kontaktu ze sprężynami, które leżą płasko w swoich gniazdach, niestety cały czas zezuje ona mocno na jedną stronę. Detent ball trzyma symbolicznie, strach nosić w kieszeni - pewnie dlatego, że kuleczka jest bardzo niska, a sama blokada - bardzo miękka, o czym już pisałem. BP nie zniknął w cudowny sposób. Ze względu na detent ball niestety muszę założyć wspomaganie z powrotem. Po kolejnym złożeniu głownia znów zezuje, ale regulując śrubki rękojeści (tj. skręcając je w odpowiedniej kolejności) da się ją wycentrować. Jest to jakiś sukces.
Podsumowując - nitrousa da się łatwo zdemontować, ale niestety detent ball jest zbyt słaby, żeby sam zabezpieczał głownię przed otwarciem. BP nie sa się usunąć w prosty sposób (nie zniknął cudownie od demontażu, ratuje tylko wymiana podkładek). Haczenia sprężyny nitrousa o wnętrze rękojeści nie da się usunąc w prosty sposób (zostaje szlifowanie/wymiana głowni). Głownię da się samemu centrować.
Podsumowanie:
- dobry projekt (subiektywnie bardzo dobry), akcent położony na głownię
- sporo ciekawych rozwiązań konstrukcyjnych, które do tego działają (stop pin, wspomaganie)
- dobre materiały, na co tu się skarżyć, chyba tylko na klips
- złe wykonanie - boczny BP nie do usunięcia, głownia nie jest wycentrowana, sprężyna wspomagania szoruje o tytan, sztych za płytko schowany w rękojeści
- kilka ciekawych rozwiązań konstrukcyjnych, które działają gorzej (np. blokowanie głowni pod osią główną, dziwne położenie detent ball)
- mimo wszystko dość skomplikowana konstrukcja, dużo rzeczy musi współgrać ze sobą
- klips jednopozycyjny
- kołek jednostronny
- blokada nie budzi zaufania grubością i sztywnością
- podobnie rękojeść - delikatnie "pracuje" w dłoni, choć mi to nie przeszkadza
- niepotrzebne i zbyt rzucające się w oczy zdobienia rękojeści
- brak możliwości zdemontowania wspomagania
Subrosa to duży nóż EDC z radością płynącą ze wspomagania, ładnym wyglądem i raczej przeciętną jakością wykonania. Minusów więcej, ale mniejsze. Ogólnie - projekt i rozwiązania z dużym potencjałem, samo wykonanie nie jest złe, ale popełnione błędy są rażące, przynajmniej dla mnie. Sporym minusem dla mnie jest brak możliwości zdemontowania wspomagania, oraz jednopozycyjny klips i jednostronny kołek - gryzie się to z moimi przyzwyczajeniami. Mam do tego noża ambiwalentne uczucia. Nie mogę tego noża polecić, ze względu na wykonanie, a wiem z relacji, że ten blade-play to nie jednostkowy przypadek. Jeśli egzemplarz byłby dobrze zrobiony (a więc zakup po obejrzeniu konkretnego noża), to jest to bardzo miły folder, z dużą głownią, nieco chudą rękojeścią, dobrymi materiałami i kupą radości z używania. Z kieszeni bym go nie wyrzucił.
Posted in Recenzje on lut 22, 2011